Litwa na skraju "bankructwa narodowego"? Jeszcze w maju 2007 r. litewscy konserwatyści przedstawili opinii publicznej dokument pt. "Strategia powstrzymania Rosji", w którym podkreślono, iż "ciągle wzrasta kulturalno-propagandowa inwazja Rosji na Litwie, zaś odporność naszego społeczeństwa na nią maleje", zaś dr Ramunas Trimakas, podczas dyskusji o wpływach Rosji na Litwie zorganizowanej przed paroma laty przez dziennik "Lietuvos rytas", wręcz uznał, iż jesteśmy na skraju "bankructwa narodowego". U dziennikarzy i redaktorów lokalnych polskich mediów dochodzi do tego jeszcze żal, iż rosyjskojęzycznym mediom na Litwie udało się znaleźć sposób na czytelnika, osiągnąć nie tylko samowystarczalność, ale i dochodowość, a polskojęzyczne stoczyły się do poziomu fanzine'ów. Jednak tak naprawdę, czy nie są te obawy nieco przesadzone? Czy ten boom popularności Rosji i kultury rosyjskiej nie jest w rzeczy samej kolosem... na glinianych nogach? Wszechobecna rosyjska kultura To prawda - dziś kultura rosyjska jest na Litwie wszechobecna. Każdego nawet nie miesiąca czy tygodnia, ale każdego dnia na Litwie gra lub występuje jakiś wykonawca, teatr, autor, aktor, pisarz, muzyk z Rosji. - Według moich obliczeń, tych sum, które organizatorzy zbierają ze sprzedanych biletów, nie wystarcza, aby zapłacić tym wykonawcom honoraria, które dostają w Rosji. Czy ktoś się ciekawił, dlaczego ci wykonawcy zgadzają się u nas grać za mniejsze pieniądze? Być może ich ktoś finansuje? ― uważa Audronis Imbrasas, dyrektor "Menu spaustuves". Rosyjski bez dubbingu W telewizjach ― szczególnie tych mniej popularnych (np. BTV) ― non stop lecą rosyjskie filmy i seriale; zasadą jest, iż filmy i seriale obcojęzyczne są na Litwie dubbingowane i tylko produkcja rosyjska jest transmitowana z napisami. Ogólny nakład rosyjskojęzycznej prasy sprzedawanej na Litwie sięga 15 milionów egzemplarzy rocznie (nawet w rejonie solecznickim, zamieszkałym w absolutnej większości przez Polaków, dwie najpopularniejsze gazety lokalne ukazują się w języku rosyjskim). W okresie sylwestrowym "PBK" ― mutacja ogólnorosyjskiego 1 kanału telewizyjnego na kraje bałtyckie ― bije wszelkie rekordy popularności, a w Wilnie jest najpopularniejszym kanałem telewizyjnym (mimo iż jest dostępny tylko w kablu; w sieciach telewizji kablowej są zresztą dostępne dziesiątki rosyjskojęzycznych kanałów). Paulius Subačius mówi wprost: "W naszej przestrzeni telewizyjnej panuje rosyjska produkcja telewizyjna, rosyjska kultura, język rosyjski, w którym są transmitowane nawet programy nierosyjskie". Rosyjski pop z "marszrutki" Nie tylko w przestrzeni telewizyjnej. Jedną z najpopularniejszych rozgłośni radiowych (a w regionie wileńskim - najpopularniejszą) jest litewska mutacja Russkoje Radio. Nawet w Kownie, cytadeli litewskości i konserwatystów, w mikroautobusach z głośników najczęściej leci rosyjski "pops"... Litewscy intelektualiści biją na alarm: mamy do czynienia z kulturalną rosyjską ekspansją! Politycy i państwo powinni coś z tym rosyjskim boomem zrobić! "Bliska zagranica" Moim zdaniem sporo w tym przesady. Szczerze mówiąc - bardzo bym nie chciał by państwo i politycy ingerowali w kulturę, bo robią to zazwyczaj z gracją słonia w składzie z porcelaną i zazwyczaj ze szkodą dla sprawy. Kultura rosyjska ― i ta wysoka, i ta niska ― niewątpliwie przeżywa dziś na Litwie swój renesans i nie ulega również wątpliwości, iż Rosja przykłada ku temu sporo wysiłku (w tym finansowego). Jest to zresztą naturalne, bowiem Rosja ― w odróżnieniu od USA i Europy Zachodniej dla których jesteśmy zapadłą prowincją, gdzieś na krańcach świata ― zawsze uważała republiki nadbałtyckie za swoje "bliżnieje zarubieżje", naturalną strefę zainteresowań i wpływów, mieszkają tu zwarte i znaczne skupiska Rosjan. Jednak przyczyn obecnego popytu na kulturę rosyjska doszukiwałbym się przede wszystkim w nas. I te przyczyny stanowią, iż jest to boom... o glinianych nogach. My gaworim po-russki Jak wynika z danych spisu powszechnego z roku 2011 63 proc. mieszkańców Litwy deklarują znajomość języka rosyjskiego, a wśród osób powyżej 25 roku życia - 87,2 proc. Pod względem znajomości języka rosyjskiego Litwa zajmuje pierwsze miejsce w Unii Europejskiej (sic!). Są to osoby w najlepszym wieku produkcyjnym. Mówiąc krótko: są to ci do których jest kierowana prawie cała reklama. Nic więc dziwnego, iż to oni dyktują mody telewizyjne, radiowe, medialne. Oni zdobyli wykształcenie (średnie lub wyższe) w czasach sowieckich, wychowali się na rosyjskiej lub sowieckiej klasyce literackiej, filmowej, muzycznej, na rosyjskim balecie. Ta kultura i ten język kojarzą się im z czasami młodości, a młodość ― niezależnie od tego jaka była ― to zawsze ten okres, który wspominamy ze szczególnym sentymentem i nostalgią. CZYTAJ TEŻ: POLSKA WILEŃSZCZYZNA NIE JEST TAKA, JAK WAM SIĘ WYDAJE Dla nich język angielski zawsze był absolutną abstrakcją (możliwości wyjazdu z ZSRS, oglądanie zachodnich tv, czytanie w oryginale zachodnich autorów były tak ograniczone, iż jego uczenie się było de facto "sztuką dla sztuki") i nigdy go nie opanowali w wystarczającym do komunikacji stopniu. Wspólna rosyjsko-litewska rzeczywistość Poza tym także ekonomicznie, politycznie i kulturowo produkcja rosyjska jest Litwinom bliższa, niż produkcja amerykańska czy chińska, bo mówi o tematach, które ― w mniejszym lub większym stopniu ― dotyczą także Litwy: okresie transformacji ustrojowej, dresiarzach, gangsterach, oligarchach... Obcy rosyjski język? Jednocześnie jednak to co stanowi dziś o sile oddziaływania kultury rosyjskiej na Litwie, stanowi też jej największą słabość. Powoli, ale nieuchronnie wzrasta bowiem nowe pokolenie, które język rosyjski już traktuje bez nostalgii, jako jeden z wielu (i wcale nie ten najważniejszy; na co narzekają coraz częściej właściciele litewskich firm zorientowanych na rynki wschodnie) języków obcych. Formalnie 81 proc. uczniów szkół na Litwie nadal wybiera do nauczania język rosyjski jako drugi język obcy. Faktyczna jednak znajomość tego języka z każdym rokiem maleje, większość uczniów wybiera go bowiem nie dlatego, że chce, tylko dlatego że musi wybrać jakiś drugi język obcy (o tym najlepiej świadczy, iż na uniwersytecie, gdy wybór języków obcych jest większy, rosyjski wybiera tylko 2,4 proc. studentów), a nauczycieli niemieckiego i francuskiego brakuje (szczególnie na prowincji). Poziom wykładania rosyjskiego w szkołach również pozostawia wiele do życzenia. "Języka rosyjskiego uczę się od siedmiu lat, ale mam z nim sporo problemów. Rozumiem o czym mówią inni, ale samej rozmawiać po rosyjsku jest bardzo trudno" ― powiedziała przed rokiem w rozmowie z tygodnikiem "Veidas" uczennica Deimante Stulgyte z gimnazjum im. Ugne Karvelis (rejon kowieński). Z taką znajomością rosyjskiego mówić o fascynacji kulturą rosyjska jest trudno. Coraz trudniej porozumieć się w Wilnie po rosyjsku Z kolei Rytis Jurkenas, szef Litewskiej Szkoły Języków, zauważa, iż nauczyć się drugiego języka obcego w szkole w ogóle jest niemożliwie. Programy są zbyt skomplikowane, metodyka wykładania niska, a liczba godzin (dwie tygodniowo) niewystarczająca. Zresztą sami uczniowie bardziej się przykładają do nauki języka angielskiego (uczy się go ponad 98 proc.) i coraz częściej właśnie tego języka używają poza szkołą (Internet, filmy, muzyka). Z moich własnych obserwacji wynika, że dziś już nawet w Wilnie, w którym rosyjski zawsze był swego rodzaju "lingua franca", dogadać się z młodzieżą po rosyjsku jest coraz trudniej. Rosyjski ma się dobrze jeszcze tylko wśród młodzieży z miejscowości zdominowanych przez mniejszości narodowe (Nowa Wilejka, rejony wileński i solecznicki, Wisaginia), ale w pozostałej Litwie jego belle epoque się powoli kończy. Kiedy się skończy rosyjskojęzyczny boom? "Przed pięcioma laty języka rosyjskiego nie znali dwudziestolatkowie, obecnie - 25-latkowie. Praktycznie ci, którzy się urodzili po roku 1986 języka rosyjskiego nie znają" ― mówi w rozmowie z "Veidasem" Rytis Jurkenas. Dziś to pokolenie jeszcze tylko wchodzi do życia dorosłego, studiuje, zarabia swoje pierwsze pieniądze i nie jest zbyt interesujące dla reklamodawców. Jednak za 10-15 lat to właśnie oni, nieznający języka rosyjskiego, będą dyktowali mody w mediach. I wówczas boom rosyjskiej kultury się skończy. Interesujące, że jak wynika z badań Vilmorous te same osoby także chętniej głosują na partie prawicowe (przede wszystkim liberalne), co może oznaczać także i początek końca epoki lewicowo-populistycznych ugrupowań w litewskiej polityce. "Trudno liubit' w takoj poziciji" Zresztą wbrew pozorom Rosja nie robi zbyt wiele, aby siebie uatrakcyjnić dla nie-Rosjan i traktuje swoją kulturę raczej instrumentalnie, bezpodstawnie ufając, iż tak jak ropa naftowa i gaz, tak i moda na kulturę rosyjską trwać będzie wiecznie. "Pribałtyka" - to nadal geopolityczny wróg Rosji, więc na porządku dziennym jest używanie wojowniczej, konfrontacyjnej retoryki wobec republik baltyckich nawet przez czynniki oficjalne, zaś w rosyjskich mediach i Internecie pełno jest określeń typu "dołbannyje pribałty", "faszysty", "esesowcy", "pedofiły" itp., które wcale nie zachęcają młodych do zgłębiania tajników poezji Puszkina czy powieści Dostojewskiego. Bo "trudno liubit' w takoj poziciji" ― jak mawiał bohater Bogusława Lindy w filmie "Psy 2". "Powoli przechodzimy z rosyjskiej bizantyjskiej cywilizacji do cywilizacji zachodniej. Oczywiście żadna z nich nie jest idealna, ale Bizancjum mamy dość" ― uważa historyk dr Egidijus Aleksandravičius. Co prawda jeśli chodzi o Wileńszczyznę, ja bym jednak zakończył ostatnie zdanie w wypowiedzi Aleksandravičiusa pytajnikiem... Aleksander Radczenko Autor jest publicystą portalu PolitykaWschodnia.pl i PL.DELFI Zapraszamy do polubienia nowego raportu INTERIA.PL na temat Europy Wschodniej, Środkowej i całej przestrzeni posocjalistycznej