- Nie może być mowy o zerwaniu bądź zamrożeniu stosunków dyplomatycznych - powiedział Prichodźko dziennikarzom w Soczi. - Mowa jest o tym, że prezydent Miedwiediew wyraził głębokie zaniepokojenie władz i obywateli Rosji tym stanem i poziomem relacji rosyjsko-ukraińskich, przede wszystkim politycznych, które ukształtowały się wskutek świadomych działań kierownictwa Ukrainy - dodał kremlowski urzędnik. Prichodźko zapewnił, że ochłodzenie stosunków miedzy Moskwą i Kijowem nie wpłynie na realizację kontraktów na dostawy rosyjskiego gazu ziemnego do Europy. Z kolei rosyjskie MSZ oznajmiło, że posłanie Miedwiediewa "pokazuje, jak poważnie Rosja podchodzi do relacji z Ukrainą". - Posłanie prezydenta jest pełne, szczegółowe i przemyślane. Każde zdanie ma wysoką wartość polityczną - oświadczył sekretarz stanu w MSZ Rosji Grigorij Karasin. Karasin zauważył też, że wystąpienie Miedwiediewa powinno "otrzeźwić" wielu w Kijowie. Miedwiediew oskarżył Ukrainę o próbę zepsucia stosunków dwustronnych z Rosją i narażanie bezpieczeństwa dostaw gazu do Europy. Poinformował też o obniżeniu rangi stosunków dyplomatycznych z Kijowem. W specjalnym posłaniu do Juszczenki gospodarz Kremla obwieścił, że wobec "antyrosyjskiego kursu władz ukraińskich" Rosja zdecydowała o odroczeniu przyjazdu swego nowego ambasadora na Ukrainie. Nowym ambasadorem Rosji w Kijowie ma zostać były minister zdrowia i rozwoju społecznego Michaił Zurabow. Zastąpi on Wiktora Czernomyrdina, który zakończył już misję na Ukrainie. Miedwiediew oświadczył, że za prezydentury Juszczenki następuje "odejście strony ukraińskiej od zasad przyjaźni i partnerstwa z Rosją, zapisanych w traktacie z 1997 roku". "Mamy wrażenie, że Kijów bezustannie usiłuje zerwać tradycyjne więzi gospodarcze z Rosją, przede wszystkim w sektorze energetycznym" - napisał Miedwiediew. Jego zdaniem "działania Kijowa zagrażają stabilnemu korzystaniu z praktycznie jedynego systemu transportu gazu, zapewniającego energetyczne bezpieczeństwo Rosji, Ukrainy i wielu państw europejskich". Żądanie odwołania z Ukrainy dwóch przedstawicieli dyplomatycznych Rosji "baz jakichkolwiek podstaw" Miedwiediew nazwał "prowokacją nie mającą precedensu w całej przestrzeni postsowieckiej". Pod koniec lipca Ukraińcy poprosili o opuszczenie ich państwa radcę ambasady Rosji Władimira Łysenkę, który zajmował się sprawami stacjonującej na Krymie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, oraz rosyjskiego konsula generalnego w Odessie Aleksandra Graczowa, który miał być zaangażowany w finansowanie działających na Ukrainie organizacji prorosyjskich. Ostatecznie z Ukrainy wyjechał jedynie Łysenko, w zamian za co Rosjanie poprosili o opuszczenie ich terytorium ukraińskiego dyplomatę tej samej rangi, który pracował w ich kraju. Termin przyjazdu nowego ambasadora Rosji zostanie ustalony "z uwzględnieniem realnego rozwoju stosunków rosyjsko-ukraińskich" - dodał Miedwiediew. Rosyjski prezydent skrytykował też władze Ukrainy za pomoc udzielaną Gruzji. Jak oświadczył, ci, którzy dostarczyli armii gruzińskiej broń wykorzystaną w "barbarzyńskiej napaści" na Osetię Południową w 2008 roku, "nie zamierzają zaprzestać swych działań nawet teraz". Zaznaczył też, że Ukraina jako "argumentu" za swoim ewentualnym przystąpieniem do NATO używa "zagrożenia rosyjskiego", którego "nie ma i być nie może". Miedwiediew wyraził też nadzieję, że nowe kierownictwo polityczne Ukrainy będzie gotowe budować z Rosją stosunki odpowiadające oczekiwaniom obu narodów oraz sprawie umacniania bezpieczeństwa europejskiego. Na Ukrainie odbędą się w styczniu wybory prezydenckie, których faworytem jest przywódca prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy Wiktor Janukowycz.