Wspólne oświadczenie 22 państw powstało w bólach po niemal całodniowych obradach szefów dyplomacji krajów Ligi. - Wojna ciągle wisi w powietrzu, ale najważniejsze jest, by ten szczyt zakończył się wspólnym stanowiskiem państw arabskich w sprawie kryzysu irackiego - mówił, jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem stanowiska Ligi, minister spraw zagranicznych Jordanii Marwam Al Mashar. Wypracowanie wspólnego oświadczenia było tak trudne, ponieważ w ramach Ligi Arabskiej cały czas ścierają się trzy frakcje. Jedna, do której należy Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie, popiera stanowisko Waszyngtonu. Druga frakcja, której przewodzą Egipt, Jordania i Arabia Saudyjska, twierdzi, że Irak można rozbroić na drodze pokojowej. Trzecia, do której należą Syria i Irak, żąda, by Liga opowiedziała się po stronie reżimu Saddama Husajna. Jak donoszą specjalni wysłannicy RMF do Bagdadu, zwykli Irakijczycy niezbyt przejmowali się obradami Ligi Arabskiej, ale politycy i ludzie związani z polityką pilnie śledzili doniesienia z Egiptu. Jan Mikruta i Przemysław Marzec rozmawiali z prof. Mosaferem Al Adami, członkiem irackiego parlamentu i szefem Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Bagdadzkiego o oczekiwaniach związanych ze szczytem. Al-Adami mówił, że Irak przede wszystkim chce potępienia amerykańskich dążeń do wojny. Posłuchaj relacji: