Oświadczył również, że będzie zabiegał w rządzie o podjęcie decyzji o zerwaniu wszelkich relacji z Autonomią. Zdaniem Liebermana, do wybuchu przemocy dojdzie we wrześniu po spodziewanym symbolicznym uznaniu przez Zgromadzenie Ogólne ONZ niepodległości Palestyny. Symbolicznym dlatego, że Stany Zjednoczone zapowiadają zablokowanie takiej decyzji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, bez czego pełnoprawne uznanie nowego państwa nie jest możliwe. Waszyngton podkreśla, że jedyną drogą do niepodległej Palestyny są negocjacje z Izraelem. Minister Lieberman nie wierzy zapewnieniom palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa, który wprawdzie wezwał Palestyńczyków do udziału we wrześniu w masowych demonstracjach w celu poparcia wniosku o przyznanie członkostwa w ONZ, ale podkreślił, że będą to manifestacje pokojowe. Abbas wydał również zalecenia palestyńskim siłom bezpieczeństwa, by nie dopuściły do aktów przemocy. "Im więcej mówią o chęci współpracy na arenie międzynarodowej, tym bardziej widzę, jak przygotowują się do użycia siły i rozlewu krwi" - oświadczył dziennikarzom w parlamencie Lieberman. "Możecie sobie wyobrazić, co się stanie, gdy 30-40 tysięcy Palestyńczyków będzie próbowało siłą sforsować granicę z Izraelem, jak mają zareagować policjanci i żołnierze(izraelscy)? - pytał retorycznie w Knesecie szef izraelskiej dyplomacji. Lieberman oznajmił również, że z jednej strony Palestyńczycy zapewniają o chęci do współpracy z Izraelem w sferze bezpieczeństwa, a z drugiej dążą do oskarżenia dowódców i żołnierzy izraelskich o zbrodnie wojenne przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Zdaniem Liebermana, nie da się tego pogodzić. Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz