Na konferencji prasowej w Kijowie zacytował dane ONZ, według których od 9 do 17 marca na granicy Autonomicznej Republiki Krymu i obwodu chersońskiego zarejestrowano ok. tysiąca ludzi, w zdecydowanej większości Tatarów krymskich - głównie kobiet, dzieci i ludzi starszych. - Mężczyźni zostają" - dodał Dżemilew, były szef Medżlisu (parlamentu) Tatarów krymskich i od 1998 roku deputowany parlamentu w Kijowie. Jak poinformował, w nadchodzących tygodniach Tatarzy mają zdecydować, w jaki sposób będą odnosić się do nowych władz w Symferopolu, stolicy Krymu. Przyznał, że trudno będzie przeciwstawić się rosyjskim władzom. Tatarzy "nie będą dobrowolnie zrzekać się ukraińskiego obywatelstwa, ale jeśli Rosja narzuci swoje obywatelstwo, będą musieli je przyjąć, bo jakoś żyć trzeba - tłumaczył. Dżemilew wyraził też obawę, że otrzyma zakaz wjazdu na terytorium Krymu, ponieważ autonomiczny krymski parlament przyjął ustawę, zgodnie z którą "zakazem objęci są ci deputowani (parlamentu w Kijowie) którzy głosowali za rozwiązaniem krymskiego zgromadzenia". Tatarzy krymscy, stanowiący 12-15 proc. ludności dwumilionowego Krymu, zbojkotowali referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji.