Hiszpańskie media dotarły do decyzji sędziego Pablo de la Rubii, który w marcu 2015 r. orzekł, że imam As-Satty może pozostać na terytorium Hiszpanii, gdyż "nie stanowi zagrożenia dla porządku publicznego". Tym samym cofnięty został werdykt sądu z kwietnia 2014 r. Według tej decyzji Marokańczyk, który skończył wówczas odsiadywanie 28-miesięcznego wyroku za przemyt narkotyków, miał zostać wydalony z Hiszpanii. Po wyjściu z więzienia As-Satty zamieszkał w katalońskim Ripoll, gdzie do czerwca br. pracował w meczecie. Duchowny próbował w tym czasie werbować dżihadystów. Spotykał się z nimi potajemnie, m.in. w jednej z furgonetek. Często podróżował też do ojczystego Maroka oraz do Belgii. Zdaniem ekspertów ds. bezpieczeństwa As-Satty stał się dżihadystą podczas pobytu w więzieniu, gdzie zaprzyjaźnił się z Raszidem Aglifem, pseudonim "Królik". Odsiaduje on karę 18 lat więzienia za współuczestnictwo w atakach terrorystycznych w Madrycie w 2004 r. Komentatorzy wskazują, że lider zamachowców z Katalonii przyjął dla swojej grupy strategię podobną do przeprowadzonych przed 13 lat w stolicy ataków na pociągi, w efekcie których zginęły 192 osoby. W zeszłotygodniowych zamachach z Barcelonie i Cambrils, ok. 100 km na południowy zachód od tego miasta, zginęło 15 osób. W środę dziennik "El Mundo" ujawnił, że w gruzach domu w Alcanar, który służył terrorystom za bazę logistyczną, gdzie 16 sierpnia doszło do eksplozji, znaleziono pas z ładunkami wybuchowymi, którego As-Satty miał użyć podczas ataku samobójczego na barcelońską bazylikę Sagrada Familia. As-Satty zginął w wybuchu w Alcanar. Przy zwłokach tego 45-letniego Marokańczyka znaleziono też bilety linii lotniczej Vueling do Brukseli, a także zieloną książeczkę z wersami Koranu. As-Satty zapisał w niej, że jest "żołnierzem Państwa Islamskiego, walczącym na terenie Al-Andalus", jak po arabsku nazywany jest Półwysep Iberyjski. Na jego terenie od VIII do XV w. rządzili muzułmanie. Odkrycia w gruzach domu w Alcanar i marokańskie pochodzenie zamachowców z Katalonii są zbieżne z opracowanymi w styczniu br. raportami hiszpańskiej policji i Guardii Civil. Napisano w nich m.in., że "Państwo Islamskie chce odbić Al-Andalus z pomocą młodych marokańskich dżihadystów". Hiszpańskie media ujawniły, że śledczy nie wykluczają, iż uciekającego przed policją Junesa Abujakuba, który furgonetką staranował ludzi w Barcelonie, mogło próbować wywieźć z Hiszpanii Państwo Islamskie. Według "El Mundo" na krótko przed zlokalizowaniem i zastrzeleniem terrorysty w niewielkim Subirats do usytuowanego tam pensjonatu zadzwonił w poniedziałek mówiący po francusku mężczyzna z arabskobrzmiącym nazwiskiem. Chciał on zarezerwować dwuosobowy pokój. Nieufna właścicielka obiektu skontaktowała się z policją, która wysłała do Subirats dwójkę swoich agentów. To właśnie oni natknęli się na zamachowca i zastrzelili go. Marcin Zatyka