"Niemal ma się wrażenie, że był to kierowany pucz obliczony na to, by ostatecznie możliwe było ustanowienie prezydenckiej dyktatury" Recepa Tayyipa Erdogana - ocenił przywódca prawicowo-populistycznej partii w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla dziennika "Die Presse"."Co dramatyczne, obserwowaliśmy takie mechanizmy wcześniej gdzie indziej, jak pożar Reichstagu, w następstwie którego władza została całkowicie przejęta" przez nazistów w Niemczech - dodał. "I tak samo teraz ma się wrażenie, że było to nieco sterowane" - mówił o udaremnionym po kilku godzinach puczu 15 lipca w Turcji. Dotychczas blisko 70 tys. osób zostało zwolnionych z pracy bądź zawieszonych w obowiązkach w ramach rozprawy z domniemanymi uczestnikami i sympatykami nieudanego puczu. Dotyczy to przede wszystkim urzędów, wymiaru sprawiedliwości, oświaty i służby zdrowia, ale także np. tureckiej federacji futbolu, która zwolniła część sędziów piłkarskich. Ok. 18 tys. osób, głównie wojskowych, zostało zatrzymanych lub aresztowanych, przy czym potem część uwolniono. Prezydent Erdogan kategorycznie odrzuca wszelkie sugestie, że za próbą przewrotu stoi on sam albo jego rząd. O jego inspirowanie oskarża natomiast swego niegdysiejszego sojusznika, a obecnie wroga Fethullaha Gulena, islamskiego kaznodzieję mieszkającego w USA. Władze w Ankarze oskarżają Gulena o to, że stworzył równoległe struktury w wielu instytucjach państwa. Gulen zaprzecza, by był w jakikolwiek sposób zamieszany w próbę puczu. Ogień w Reichstagu podłożono 27 lutego 1933 roku. Jako podpalacza naziści stracili holenderskiego komunistę, niezrównoważonego psychicznie Marinusa van der Lubbego. Już w nocy z 27 na 28 lutego nazistowskie bojówki SA i SS aresztowały kilka tysięcy politycznych przeciwników, głównie komunistów.