- To kompletnie przerosło ich logistycznie - mówi Marta Szpala. Okazało się, że brakuje odpowiedniej ilości żywności i wody. - To jest mały kraj i napływ tak dużej ilości osób spowodował korki i wąskie gardła - zaznacza rozmówczyni IAR. I podkreśla, że te osoby już wcześniej koczowały kilka dni na granicy serbsko-węgierskiej, więc często są przemęczone i głodne. Ekspertka zaznacza, że droga przez Chorwację nie jest jeszcze szlakiem. Jej zdaniem część problemów chorwackich wiąże się z tym, że uchodźcy nie wiedzą którędy wydostać się z Chorwacji. - Część z nich kieruje się w stronę Węgier, część próbuje się przedostać ze Słowenii do Austrii - mówi ekspertka. - To są dopiero pierwsze grupy, które przecierają szlak przez Chorwację - dodaje. Marta Szpala zwraca też uwagę na to, że trasa przez Węgry była dobrze przygotowana. Były na niej punkty pomocy, była dostępna woda i jedzenie, a Serbowie zorganizowali punkty przy których można było odpocząć. - W Chorwacji dopiero się to tworzy - mówi Marta Szpala. Ekspertka zaznacza, że władze chorwackie są przychylne uchodźcom, ale osamotnione i nie wiedzą, co dalej zrobić z problemem fali migrantów na ich terytorium. Zamkniętych jest siedem przejść granicznych między Chorwacją a Serbią. Przez około dwa dni do granicy chorwackiej dotarło ponad 14 tys. uchodźców. Zobacz także: