Zamachowiec samobójca podjechał pod bramę przed rezydencją Haftara w mieście Al-Abjar, ok. 60 km na wschód od Bengazi. Gdy zatrzymali go strażnicy, zdetonował bombę umieszczoną w samochodzie. Generałowi nic się nie stało, ale zginęło trzech strażników oraz sprawca ataku. Wśród trzech rannych osób jest szef sztabu libijskich sił powietrznych Sakr al-Garuszi. Żadna organizacja nie przyznała się do zamachu. Jednak, jak pisze agencja AP, atak nosi znamiona islamistycznych bojowników, z którym od ponad miesiąca walczy Haftar. Po ataku samolot pilotowany przez zwolenników Haftara zbombardował pozycje radykalnego islamskiego ruchu Ansar al-Szaria na zachodzie Bengazi. Ugrupowanie to jest oskarżane między innymi o atak na konsulat USA w tym mieście w 2012 roku, w którym zginął amerykański ambasador oraz trzech innych Amerykanów. W Libii panuje coraz większy chaos. Rząd w Trypolisie nie jest w stanie zapanować nad dziesiątkami milicji, które pomagały w obaleniu Muammara Kadafiego, ale teraz nie liczą się z władzami centralnymi. Od prawie trzech tygodni walkę z islamistami w Bengazi prowadzi tzw. Libijska Armia Narodowa, złożona z oddziałów wiernych Haftarowi. Od poprzedniego weekendu śmigłowce pilotowane przez żołnierzy lojalnych wobec zbuntowanego generała prowadzą bombardowania położonych w Bengazi baz islamistycznych milicji, Brygady Męczenników 17 Lutego oraz Ansar al-Szaria. Walki sparaliżowały miasto. W szkołach odwoływane są egzaminy końcowe, a w szpitalach brakuje krwi. Chalifa Haftar - emerytowany generał i były dowódca armii libijskiej, który wrócił do kraju w 2011 r., by przyłączyć się do powstania przeciw Kadafiemu - nie uznaje władz centralnych. W swojej kampanii przeciw islamistom, która ma przywrócić porządek i spokój w kraju, cieszy się poparciem polityków, dyplomatów, jednostek wojskowych i starszyzny plemiennej.