Władze libijskie nazwały zamach "aktem terroru". Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył, że bomba, która eksplodowała przed francuską ambasadą w Trypolisie jest wymierzona nie tylko we Francję, lecz "we wszystkie kraje wspólnoty międzynarodowej zaangażowane w walkę z terroryzmem". Zwrócił się do władz Libii o "pełne wyjaśnienie tego niemożliwego do zaakceptowania aktu, tak aby sprawcy zostali zidentyfikowani i doprowadzeni przed oblicze sprawiedliwości". Hollande poinformował, że jeszcze we wtorek do Trypolisu uda się szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius, żeby m.in. sprowadzić do kraju rannych strażników. W oddzielnym oświadczeniu szef francuskiego MSZ zdecydowanie potępił wtorkowy zamach, obiecując wyjaśnienie jego okoliczności i schwytanie sprawców. Według libijskich sił bezpieczeństwa z powodu wybuchu samochodu pułapki przed francuską ambasadą doszczętnie spłonęły dwa auta. Poważnych uszkodzeń doznał sam budynek. Francuski deputowany Jacques Myard powiedział rozgłośni France Info, że gmach ambasady został zniszczony do 80 proc. Myard był tam dzień wcześniej na spotkaniu. W Libii dochodziło do ataków na placówki dyplomatyczne obcych państw; najpoważniejszy miał miejsce we wrześniu ub.r. na konsulat USA w Bengazi na wschodzie kraju - zginęło w nim czterech amerykańskich dyplomatów, w tym ambasador USA w Libii. Jednak - jak zauważa Reuters - wtorkowy atak jest pierwszym tak poważnym zamachem na ambasadę w stolicy Libii.