Instalacje są objęte pożarem, trwają próby jego ugaszenia - napisano w komunikacie koncernu. "Za wcześnie na oszacowanie możliwych strat" - podkreślono. Ropociąg ten był już raz zaatakowany przez grupę islamistów w grudniu. Straty koncernu al-Waha oceniono wówczas na od 70 tys. do 100 tys. baryłek ropy dziennie. Porty As-Sidr i Ras Lanuf leżą między Syrtą, którą przez długi czas kontrolowali islamiści a Bengazi, gdzie ma siedzibę uznawany przez społeczność międzynarodową rząd Libii. Oba porty były nieczynne od grudnia 2014 roku. Od upadku reżimu Muammara Kadafiego w 2011 roku Libia znajduje się w stanie chaosu. W kraju przez kilka lat funkcjonowały dwa rywalizujące ze sobą parlamenty i wyłonione przez nie rządy. Uznawany przez społeczność międzynarodową parlament (Izba Reprezentantów) działał w Tobruku, natomiast parlament w Trypolisie, Powszechny Kongres Narodowy, sprzyjał radykalnym islamistom i nie był uznawany na świecie. Kryzys dwuwładzy udało się ostatecznie zażegnać, jednak zamęt i brak autorytetu władzy wykorzystywane są przez radykalne ugrupowania. Pilnująca As-Sidr i Ras Lanuf Straż Instalacji Naftowych jest lojalna wobec rządu Libii, ale musi stawić czoła próbującym kontrolować infrastrukturę petrochemiczną grupom. Przed dwoma laty w obu portach doszło do pożaru siedmiu zbiorników ropy. Zostały one zaatakowane i podpalone przez dżihadystów. Libijski eksport ropy spadł do mniej niż jednej czwartej sięgającego 1,6 mln baryłek dziennie eksportu z 2011 roku.