Tak oceniła w sobotę sytuację wojskową w Libii agencja AP. Przywódca Libii Muammar Kadafi za cenę masakrowania bezbronnych demonstrantów w centrum stolicy przez wojsko i najemników z Afryki subsaharyjskiej stara się utrzymać kontrolę nad stolicą i przyległymi rejonami na zachodzie kraju. Podjął również próbę odbicia niektórych punktów utraconych w poprzednich tygodniach. 130 zagranicznych dziennikarzy, których Kadafi zaprosił do Trypolisu, nie mogło śledzić przebiegu krwawych wydarzeń w centrum miasta, ponieważ zostali jeszcze w piątek zatrzymani w hotelu "dla własnego dobra", jak wyjaśniły władze. Twierdzą one, że chcą chronić dziennikarzy "przed atakami Al-Kaidy". W 200-tysięcznej Zawii, uważanej za wrota do stolicy, przez całą sobotę powtarzały się zmasowane ataki na powstańców z użyciem broni pancernej. Centrum miasta płonie. Według naocznych świadków z Zawii, na których powołuje się w wydaniu internetowym "New York Times", doszło do masakry. Zginęło co najmniej 70 ludzi, 300 jest rannych. Dobre wiadomości dla powstańców - pisze madrycki "El Pais" - nadchodzą ze wschodniej Libii. Myśliwce bombardujące Kadafiego zaatakowały ponownie bazy wojskowe w Bredze i wielki arsenał w Adżdabii. Strefa ta, leżąca o 660 kilometrów od Trypolisu, w bezpośrednim sąsiedztwie Bengazi, głównego ośrodka wojsk zbuntowanych przeciwko Kadafiemu, znajduje się od wielu godzin pod intensywnym ostrzałem artyleryjskim. Wojska rządowe nie są też w stanie wyprzeć oddziałów powstańczych ze strategicznego portu naftowego Ras al-Unuf z przylegającymi doń rafineriami, ropociągami i lotniskiem. Powstańcy zajęli to miasto w piątek i posuwają się wzdłuż szosy biegnącej brzegiem Morza Śródziemnego w kierunku Syrty - podaje AFP, powołując się na oficera, który przeszedł na stronę powstańców. Może to oznaczać, że Kadafi traci na obszarach wokół Trypolisu kontrolę nad niektórymi plemionami popierającymi dotąd dyktatora. Po dwóch tygodniach ataków i kontrataków ostatnie wydarzenia skłaniają do przewartościowania ocen - pisze "El Pais". Wydaje się, że wschód Libii jest jedynym obszarem zdolnym do kontynuowania batalii przeciwko reżimowi z prawdopodobieństwem sukcesu. Po zwycięstwie uczestników insurekcji przeciwko dyktaturze w Zanii wydaje się, że Kadafi, który skrył się w swym pałacu, masakrując bezlitośnie nieuzbrojonych przeciwników w Trypolisie, ma większe szanse, niż początkowo sądzono. Wiadomość, która dotarła w sobotę do Kairu, rozpowszechniona m.in. przez agencję EFE, mówi o przejściu części dowódców wojsk rozlokowanych wokół portu Ras al-Unuf i w rejonie Syrty na stronę powstania. Czołówka oddziałów powstańczych dotarła w sobotę do miejscowości Ben Dżawa: do Syrty pozostało 100 kilometrów. 7 000 powstańców wymaszerowało z Bengazi w kierunku frontu zachodniego - pisze agencja AFP, powołując się na powstańcze źródła wojskowe. Z informacji tej agencji wynika, że w Ben Dżawa siły walczące z Kadafim zamierzają zaczekać na te posiłki, zanim rozpoczną dalszy marsz w kierunku Syrty. Depesze agencyjne mówiły o znalezieniu w Ras al-Unuf, po zajęciu miasta przez powstańców, zwłok 50 mężczyzn w mundurach, ze związanymi do tyłu rękami. Wszyscy zostali zastrzeleni. Według dyrektora centrum informacyjnego powstańców w Bengazi Mohameda Salema Musy, świadczy to o rozmiarach, jakie przybrał bunt w siłach zbrojnych Kadafiego. Telewizja Al-Dżazira podała, że część dowódców w Ras al-Unuf ze względów plemiennych odmówiła prowadzenia walki przeciwko powstańcom maszerującym w kierunku liczącego 135 000 mieszkańców miasta portowego. "Zostali rozstrzelani ponieważ nie chcieli walczyć z powstańcami" - powiedział dziennikarzom Musa.