Do tej pory wybierano przewodniczącego przez aklamację, jednogłośnie, bez sprzeciwu. Z 53 państw-członków Komisji Praw Człowieka za powierzeniem przewodnictwa Libii były 33 głosy, przeciw tylko 3, a wstrzymało się 17. Choć głosowanie było tajne, trójka oponentów szybko się ujawniła: "nie" powiedzieli przedstawiciele Kanady, Gwatemali i oczywiście Stany Zjednoczone. To właśnie Amerykanie przypomniała, że Libia, objęta jest sankcjami ONZ. Odpowiada za tragedię nad Lockerbie, terrorystyczny zamach bombowy na samolot linii PanAm w 1988 roku. Zginęło wtedy 270 osób. Argumenty te nie trafiły nawet do najwierniejszych europejskich sojuszników Waszyngtonu. Dyplomaci Unii Europejskiej uznali, że należy uszanować decyzję państw afrykańskich, którym - zgodnie z geograficzną rotacją ONZ-owskich stanowisk - w tym roku przypadło przewodnictwo Komisji. Afryka wskazała, że jej reprezentantem powinna być właśnie Libia. I tak przez najbliższe 12 miesięcy na czele najważniejszej na świecie instytucji stojącej na straży praw człowieka stać będzie Libia Kadafiego. - To nie jest porażka Stanów Zjednoczonych, to jest porażka Komisji Praw Człowieka - powiedział po głosowaniu ambasador USA Kevin E. Motley.