Dżalil na konferencji prasowej w Bengazi powiedział, że po sobotnich protestach, które przerodziły się w szturm na biura rządu, przyjął dymisję burmistrza miasta i zapowiedział wybory na to stanowisko. Tak jak większość libijskich urzędników, burmistrz był mianowany. Ostrzegł, że protestujący ryzykują podważeniem i tak kruchej stabilizacji w Libii, co grozi "osunięciem się kraju w bezdenną otchłań". Dodał, że "za tymi protestami jest coś, co nie jest dobre dla kraju". Odnosząc się do żądań protestujących, którzy uważają, że rząd czyni zbyt mało, zaapelował o więcej czasu. NRL ma poparcie zachodnich mocarstw, które pomogły obalić reżim płk. Muammara Kadafiego, ale nie została wyłoniona w wyborach, powolnie przywraca służby publiczne. Część Libijczyków twierdzi, że na zbyt wielu członkach władz ciążą dawne powiązania z Kadafim. W sobotę wieczorem tłum domagający się ustąpienia NRL porozbijał okna i wdarł się do biur tymczasowego rządu w Bengazi, w czasie gdy znajdował się tam sam Dżalil i ministrowie. Był to najpoważniejszy wybuch gniewu ludności wobec nowych tymczasowych władz od czasu obalenia Kadafiego. - Naród nie daje rządowi dość czasu, a rząd nie ma dość pieniędzy. Może są i opóźnienia, ale rząd pracuje dopiero od dwóch miesięcy. Dajcie mu szansę, przynajmniej dwa miesiące - powiedział.