Według wiceministra spraw wewnętrznych Abdullaha Masuda co najmniej 15 osób zginęło, a 30 zostało rannych. Przedstawiciel lokalnej policji Tarak al-Charaz powiedział, że w następstwie zamachu śmierć poniosło 13 osób, a 41 zostało rannych. Według wstępnych danych zamachu dokonano w ruchliwym punkcie miasta za pomocą samochodu pułapki. Wiceminister powiedział, że eksplozja nastąpiła w pobliżu głównego szpitala miejskiego i że wybuch uszkodził pobliskie budynki i samochody. Na miejscu zamachu zebrało się kilkuset młodych ludzi, protestujących przeciwko aktom przemocy i atakom, do których w Bengazi dochodzi ostatnio regularnie. - Bengazi, obudź się - skandowali zebrani pierwszy slogan rewolty z roku 2011, w następstwie której obalono reżim Muammara Kadafiego. Bengazi było bastionem powstania przeciwko Kadafiemu. Demonstranci udali się na plac w centrum miasta, gdzie apelowali o bezpieczeństwo i likwidację utworzonych podczas powstania zbrojnych milicji. - Nie chcemy milicji, chcemy jednej armii pod wspólną flagą - skandowali. Libijskie milicje zbrojne nie godzą się na demobilizację. Bezpośrednio po poniedziałkowym zamachu libijskie władze wydały oświadczenie potępiające, jak to określiły, "tę ohydną zbrodnię, akt terrorystyczny, który spowodował śmierć niewinnych ludzi". W ostatnich miesiącach Bengazi stało się sceną wielu zamachów i ataków na siły bezpieczeństwa i obiekty zajmowane przez cudzoziemców. Ataki te są zazwyczaj przypisywane islamskim radykałom. Ich właśnie oskarżono o atak na konsulat USA w Bengazi z 11 września ubiegłego roku., w którym zginął ambasador amerykański Christopher Stevens i trzech innych Amerykanów.