Demonstranci domagali się stworzenia "jednolitej armii oraz struktury dla służb porządkowych, która umożliwiałaby właściwe funkcjonowanie lotnisk, portów oraz zaprowadzenie porządku na libijskich ulicach" - powiedział Marwan Hammouda, wojskowy. Dodał, że rząd jest słaby a narodowa armia nie ma żadnej realnej władzy nad milicjami. Nad głowami uczestników latały wojskowe helikoptery w symbolicznym akcie poparcia dla żądań demonstrantów. Reprezentujący policję Abdulhakim Abodowara powiedział, że ludzie są zmęczeni rządami rewolucjonistów a dzisiejsza demonstracja to votum nieufności dla rządu premiera Abd ar-Rahima Chalida al-Kiba oraz Tymczasowej Rady Narodowej. "Chcemy aby milicje oddały broń oraz wybrały - przyłączenie się do armii albo powrót do cywilnego życia." Rząd przygotował plan, który od tygodni jest przedmiotem negocjacji z milicjami. Na początku marca jedno z najsilniejszych ugrupowań, kontrolujące międzynarodowe lotnisko w Trypolisie, oficjalnie zgodziła się na jego przekazanie władzom cywilnym. Podobną deklarację złożyły grupy z Misraty, które zobowiązały się opuścić stolicę Libii oraz oddać pod kontrolę rządu granice z krajami trzecimi, lotnisko i inne obiekty. Pomimo deklaracji zarówno rządu jak i liderów milicji, demonstranci z Bengazi twierdzą, że milicje są zbyt silne. W rozmowie z PAP wskazywali, że państwo kontrolowane przez uzbrojone grupy rewolucjonistów. Bez właściwie funkcjonującego systemu sądownictwa nie ma szans na demokrację i bezpieczeństwo - mówili. Przez ostatnie kilka dni również wojskowe lotnisko w Bengazi było okupowane przez lokalną milicję. "To jest przykład jak silne są struktury państwa skoro wojskowe lotnisko może być z łatwością kontrolowane przez kilku uzbrojonych rewolucjonistów" - komentował mieszkaniec Bengazi, Mahomed.