Jednym z postulatów jest np. utworzenie stanowiska komisarza ds. praw podstawowych i walki z dyskryminacją oraz przyjęcie prawdziwie unijnego planu pobudzania europejskiej gospodarki. - Tylko jeśli nasze priorytety znajdą się w programie politycznym Komisji Europejskiej, możemy go (Jose Barroso) poprzeć. Chcemy je mieć w komplecie! - powiedział nowy lider liberałów i demokratów Guy Verhofstadt. - Jeśli nie poczyni pan wielkich starań, nie uzyska pan większości w tej izbie - zagroził Barroso przewodniczący europejskich socjalistów Martin Schulz. Głosowanie nad wybranym jednomyślnie przez przywódców państw UE chadeckim kandydatem Jose Barroso ma odbyć się we wrześniu, na pierwszej po wakacjach sesji PE w Strasburgu, czyli jeszcze przed drugim, wyznaczonym na 2 października referendum ws. Traktatu z Lizbony w Irlandii. - Barroso będzie wybrany na podstawie Traktatu z Nicei, czyli wystarczy zwykła większość poparcia (Lizbona zakłada kwalifikowaną większość eurodeputowanych) - powiedział lider chadeków Joseph Daul. Sama chadecja, choć jest największą siłą polityczną (264 eurodeputowanych), nie ma większości w liczącym 736 eurodeputowanych PE. Liberałowie i demokraci przyjęli memorandum, w którym domagają się od Barroso przyjęcia pięciu propozycji. Po pierwsze chcą jednolitego planu pobudzenia europejskiej gospodarki w walce z kryzysem finansowym i gospodarczym, krytykując dotychczasowe, niewystarczające działania KE. - Jest oczywiste, że Europa nie wyjdzie z kryzysu mając 27 różnych, często protekcjonistycznych planów. Nie wystarczy koordynacja polityk narodowych. To się przecież nie może udać - powiedział Verhofstadt. Ponadto liberałowie chcą utworzenia unijnego nadzoru finansowego, "jako nowego europejskiego w pełni kompetencyjnego organu". Jak tłumaczył Verhofstadt, to brak takiego organu jest przyczyną kryzysu finansowego i gospodarczego, a jego dalszy brak tylko podniesie ryzyko dezintegracji wspólnego rynku usług finansowych, z bankami, które będą się zwracać ku narodowym rynkom, ze szkodą dla wielu państw UE. Trzeci postulat to zmiana systemu finansowania kolejnego wieloletniego budżetu UE na lata 2013-2020. Obecnie budżet UE zasilają głównie składki narodowe oparte na PKB. Verhofstadt proponuje stworzenie własnego, niezależnego źródła finansowania. Czwarty postulat to poprawa dyplomacji europejskiej przez stworzenie przy KE służby działań zewnętrznych UE oraz pełne wdrożenie dyrektywy o zamówieniach na rynku zbrojeniowym, tak by rozpocząć tworzenie wspólnego rynku w tym sektorze. I wreszcie ostatni postulat to utworzenie w nowej KE stanowiska komisarza ds. praw podstawowych i walki z dyskryminacją. - Nie oczekuję, że 100 proc. tych propozycji zostanie zrealizowanych, ale przynajmniej, że pojawią się one na stole jako propozycje do negocjacji dla krajów członkowskich. Jak Jacques Delors (jeden z poprzednich przewodniczących KE) kładł propozycje na stole, to osiągał realizację może 40 albo 50 proc. z nich. Ale dziś nic nie ma stole i na tym polega różnica - powiedział Verhofstadt. Także lider socjalistów Martin Schulz przedstawił Barroso swoją listę żądań, stawiając na pierwszym miejscu walkę z kryzysem. Podobnie jak Verhofstadt, chce ścisłego nadzoru nad rynkami finansowymi. Ubolewał, że kandydatura Barroso została już formalnie zaakceptowana przez rządy krajów UE. Socjaliści - tłumaczył - woleliby najpierw przedyskutować z kandydatami do kolejnej KE, "jak chcą ożywić gospodarkę, chronić miejsca pracy i walczyć ze zmianami klimatycznymi". W ramach walki z kryzysem Schulz oczekuje od Barroso przede wszystkim ochrony miejsc pracy i tworzenia nowych. - Zatrudnienie jest kluczowe, to alfa i omega stabilności społecznej - powiedział. Socjaliści kładą nacisk na walkę z ubóstwem, promocję równych płac, poprawę praw pracowniczych. Dlatego wśród jego postulatów socjalnych jest nowelizacja dyrektywy o delegowaniu pracowników. - Nie chcemy Europy, w której ma miejsce dumping płacowy - powiedział Schulz. Chcą też nowej Karty Praw Kobiet, która będzie promowała równouprawnienie płci. Domagają się też Paktu na rzecz Postępu Społecznego, który zagwarantuje, że swobody gospodarcze i wolna konkurencja nie mają pierwszeństwa przed prawami społecznymi, takimi jak prawo do strajku. Podczas debaty w Parlamencie Europejskim premier przewodniczącej UE Szwecji Fredrik Reinfeldt powtórzył apel o szybkie zatwierdzenie Barroso przez eurodeputowanych, by zapewnić UE stabilność w trudnych czasach kryzysu i przygotowań do konferencji klimatycznej w Kopenhadze w grudniu tego roku. W środę Reinfeldt i Barroso dali też do zrozumienia, że wcale nie są pewni ratyfikacji Traktatu z Lizbony i nie mają - na wypadek porażki - planu B. Dlatego nie chcą rozpocząć negocjacji nad obsadą nowych stworzonych przez Traktat z Lizbony stanowisk ani KE, dopóki nie będą mieć pewności, że Traktat w ogóle wejdzie w życie. - Przed nami referendum, ale mamy też trzech prezydentów (Czech, Polski i Niemiec - red.), którzy nie podpisali Traktatu z Lizbony. Dopóki nie będzie tych podpisów, nie rozpoczniemy wdrażania Lizbony - zapewnił Reinfeldt. Także Barroso dodał, że nie będzie wyznaczał składu KE, dopóki nie będzie jasności prawnej, czy ma być to KE zredukowana (na bazie Traktatu z Nicei) czy licząca 27 członków (na bazie Lizbony). - Ruszymy dopiero na zakończenie procesu ratyfikacji, a więc nie wystarczy pozytywny wynik referendum (w Irlandii), ale potrzebne są też podpisy i nikt nie wie, kiedy to nastąpi - powiedział Barroso. - Na razie obowiązuje Nicea - dodał.