Na początku rozmowy europoseł Bogusław Liberadzki odniósł się do pożaru katedry Notre Dame w Paryżu. - Myślę, że wszyscy powinniśmy się włączyć w odbudowę katedry. To jest część nie tylko francuskiej, ale naszej europejskiej tożsamości kulturowej - powiedział. Dziennikarka pytała także o trwającą debatę na temat brexitu. Termin wyjścia Wielkiej Brytanii z UE został przesunięty do 31 października. Czy zdaniem Liberadzkiego, będzie to ostateczna data? - Ja mam takie przeczucie, że brexit nie nastąpi efektywnie. Gra się toczy o następującą rzecz: jak wychodzić, ale nie wyjść - uważa europoseł. - 31 października to wystarczająco dużo czasu, żeby powiedzieć sobie, ta większość parlamentarna nie radzi sobie z całym procesem wyjścia z UE - stwierdził. W jego ocenie, społeczeństwo brytyjskie zaczyna sobie zdawać sprawę, jak szkodliwe jest wyjście z UE. - Spodziewam się, że presje będą następujące: zorganizujmy nowe wybory na Wyspach, potwórzmy referendum i zróbmy wszystko, co możliwe, żeby w UE zostać - powiedział europoseł. - Daję temu scenariuszowi więcej niż 50 proc. - dodał. - Myślę, że rząd W. Brytanii tak naprawdę nie chce wyjść z UE, ale nie ma do tego podstaw prawnych, bo mamy wynik referendum - zauważył. W opinii Liberadzkiego to, co się dzieje w Izbie Gmin pokazuje, że "Brytyjczycy jako naród są poniżeni". Jego zdaniem, termin 31 października zostanie przesunięty na 29 marca po to, aby zostało zorganizowane drugie referendum ws. brexitu. Jego zdaniem, Brytyjczycy uświadomili sobie, jak ważny jest dla nich rynek 500 mln osób w UE. "Piłka jest po stronie rządu" Dziennikarka pytała także europosła o strajk nauczycieli. Trwa spór, kto powinien ustąpić? - Rząd - odpowiedział bez wahania europoseł. - Strona rządowa powinna wynegocjować takie warunki, oczywiście jak najkorzystniejsze z punktu widzenia budżetu, ale które dla związków zawodowych będą akceptowalne - stwierdził. - Rząd pokazał, że budżet ma kwoty nieograniczone - powiedział Liberadzki, wymieniając rozszerzenie programu 500 plus, czy trzynastą emeryturę. - Teraz rząd nie przekona nikogo, że w budżecie nie ma środków - dodał. - Piłka jest po stronie rządu i to od rządu zależy, jaki będzie przebieg matur i jak zakończy się ten strajk - skwitował Bogusław Liberadzki. Czy nauczyciele powinni mieć zwiększone pensum? - dopytywała dziennikarka Interii. - Ja nie chcę rozmawiać w tej kategorii. Nie oceniajmy nauczycieli tylko w kategorii godzin formalnie spędzonych przed tablicą, bo zanim pod nią staną, muszą się przygotować - podkreślił. 20 mld euro mniej dla Polski. Uda się wynegocjować więcej? Rozmowa dotyczyła także budżetu unijnego. "Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej Polsce ma przypaść 20 mld euro mniej na politykę spójności, czyli np. na budowę dróg, szpitali. Czy jest szansa wynegocjować dla nas więcej?" - dopytywała Agnieszka Maj. - Jak długo trwają negocjacje, tak długo jest taka możliwość - uważa Liberadzki. Europoseł zwrócił też uwagę, że szanse na więcej pieniędzy z UE wzrastają, jeśli Polska będzie mieć opinię państwa praworządnego. Jak zaważył, Polska może dostać mniej pieniędzy z Funduszu Spójności, ale są "inne pieniądze". - Jest 60 mld euro do wzięcia z dwóch przynajmniej powodów. Pierwszy powód to europejski przemysł zbrojeniowy - 35 mld euro, nie zaaplikowaliśmy do projektów. Drugie 25 mld euro na programy dostosowawcze - stwierdził. Jak wyjaśnił, chodzi o badanie możliwości celowości przystąpienia do strefy euro. Stracimy, jeśli nie wstąpimy do strefy euro Według europosła Polska może zdobyć dodatkowe 10 mld euro z programu na przemysł zbrojeniowy i programy dostosowawcze do wejścia do strefy euro. Jak tłumaczy, nie oznacza to wejścia do strefy euro od razu, ponieważ do tego jest długa droga i Polska nie spełnia jeszcze wszystkich kryteriów. - Polski rząd powiedział, że wstąpimy, jak będziemy tak bogaci jak Niemcy i słusznie. Właśnie wtedy powinniśmy wstąpić - mówił Bogusław Liberadzki. Wyjaśniał, że jeśli Polska nie wstąpi do strefy euro, nie będzie mogła korzystać z Europejskiego Funduszu Monetarnego, którego celem jest pomaganie państwom zmagającym się z kryzysem gospodarczym. - W strefie euro jest także niższa cena kredytów. Poza tym strefa euro tworzy już własny budżet. Czy chcemy z tego korzystać? To dylematy, które trzeba rozstrzygnąć. Moja rada jest taka w tej sprawie: umawiajmy się na randki, ale nie wyznaczajmy daty ślubu - powiedział europoseł.