Około 20 libańskich demonstrantów wdarło się przez granicę izraelsko-libańską na teren państwa żydowskiego. Wcześniej tłum siłą przewrócił ogrodzenie, obrzucił także kamieniami żołnierzy izraelskich. Ci, jak dotąd nie odpowiadali ogniem, ale pojawiły się doniesienia o tym, że 15-letni Libańczyk został zraniony gumowym pociskiem. Z Tel Avivu relacjonuje Eli Barbur: Sytuacja na granicy obu państw jest napięta, mimo wcześniejszego wycofania się wojsk izraelskich z południowego Libanu, okupowanego od ponad 20 lat. Władze w Tel Avivie potwierdziły także, iż żołnierze opuścili dwa posterunki w spornym rejonie Szeby. Całkowitego oddania tych terenów domagali się islamscy terroryści z Hezbollahu, uzależniając od tego zakończenie prowadzonej od wielu lat kampanii ataków na Izrael. Rząd Ehuda Baraka oświadczył także, iż wypłaci 60 milionów dolarów w formie odszkodowań dla bojowników Armii Południowego Libanu, którzy schronili się w państwie izraelskim. Około sześciu i pół tysiąca osób uciekło przez granicę po wycofaniu się z południowego Libanu wojsk izraelskich. Obawiali się zemsty Libańczyków. Armia Południowego Libanu liczyła dwa i pół tysiąca milicjantów, uzbrojonych, szkolonych i opłacanych przez Izrael. Specjalny wysłannik ONZ na Bliski Wschód, Terje Roed-Larsen zaapelował dzisiaj do prezydenta Libanu o kontrolowanie ludzi z Hezbollahu i położenie kresu prowokacjom na granicy z Izraelem. ONZ-owski wysłannik, który z Bejrutu przybył do Jerozolimy, zadzwonił do prezydenta Emile'a Lahuda po incydencie na granicy, w którym izraelscy żołnierze ranili trzech Libańczyków. Według nieoficjalnych informacji, Lahud obiecał zbadać sprawę. W władzami izraelskimi kontaktowały się też po incydencie siły pokojowe ONZ w Libanie (UNIFIL). Otrzymały zapewnienie, że do jutra zostaną podjęte kroki, by uspokoić sytuację.