Wielka Brytania, Francja, Kuwejt i Bahrajn - to tylko niektóre kraje, które w ostatnich dniach albo ewakuowały swoich obywateli z Libanu, albo przynajmniej odradzają podróże do tego kraju. Libańskie władze twierdzą, że tylko w czwartek z ich kraju wyjechało 14 tysięcy osób, głównie Europejczyków. Część europejskich linii lotniczych nie ma już wolnych biletów na rejsy z Bejrutu. Jak relacjonuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, trwająca od 2,5 roku wojna w Syrii przyniosła niepokoje w Libanie. W trzech dużych zamachach terrorystycznych w ostatnich tygodniach zginęło co najmniej 70 osób, a miejscowe służby niemal codziennie donoszą o kolejnych udaremnionych zamachach. Wszystko w związku z nienawiścią, jaka w związku z wojną w Syrii wybuchła między szyitami a sunnitami. - Tak długo jak konflikt w Syrii będzie trwać, tak długo Liban będzie krajem niestabilnym, nękanym falami przemocy - podkreśla w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia libańska politolog Randa Slim. Od kilku dni w całym Libanie na ulicach jest więcej wojska, policji i punktów kontrolnych. Barack Obama powiedział wczoraj, że Stany Zjednoczone są gotowe do ataku na Syrię, ale zanim to nastąpi prezydent poprosi o zgodę Kongres. To oznacza, że interwencja może się rozpocząć najwcześniej za tydzień.