W Trypolisie, 70 km od Bejrutu, dochodzi do starć między sunnicką ludnością popierającą syryjskich powstańców a zwolennikami prezydenta Baszara el-Asada, którzy tak jak on są alawitami. Konflikty takie tliły się w Trypolisie już wcześniej, ale napięcia bardzo się nasiliły, gdy ponad dwa lata temu po stronie Asada zaangażował się libański szyicki Hezbollah. Alawici - odłam szyizmu - stanowią 11 proc. ludności Trypolisu; 80 proc. to sunnici. 10 ludzi zginęło w starciach w ciągu weekendu, dwóch - w poniedziałek. Od soboty 61 osób zostało rannych. Oddziały armii libańskiej stacjonują w tym zapalnym regionie od października; według źródeł w służbach specjalnych żołnierze odpowiadają ogniem na ewentualny ostrzał i starają się rozdzielić walczące strony. Do Libanu zaś przedzierają się uchodźcy i rebelianci z Syrii. W niedzielę i poniedziałek mieszkańcy miejscowości Ksar Naba na wschodzie kraju dwukrotnie podpalili namioty w miasteczku uchodźców, w którym schroniło się ok. 400 Syryjczyków. Okoliczna ludność nie pozwoliła straży pożarnej gasić pożarów. Według uchodźców lokalna ludność spaliła namioty, by przegnać Syryjczyków z tej okolicy. Pod koniec sierpnia samochody pułapki eksplodowały przed dwoma sunnickimi meczetami w Trypolisie. Zginęło 47 osób, pół tysiąca zostało rannych. Atak ten miał być odwetem za zamach, do którego doszło wcześniej w Bejrucie; do jego zorganizowania przyznało się nieznane wcześniej sunnickie ugrupowanie Brygady Aiszy. Obecność takich grup, jak i ramienia Al-Kaidy w Afryce Północnej, czyli Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu (AQMI), zapowiadającej ataki na Hezbollah sprawia, że Liban może pogrążyć się w przemocy, jaka wylewa się poza granice ogarniętej wojną Syrii - skomentowały te wydarzenia agencje prasowe. W liczącym 4 mln mieszkańców Libanie mieszka teraz, według oficjalnych danych ONZ, ponad 839 tys. syryjskich uchodźców, ale liczba ta może naprawdę sięgać miliona - pisze AFP. W całym regionie pogłębiają się podziały między sunnitami a szyitami. Premier Iraku Nuri al-Maliki ze swym szyickim otoczeniem stał się sojusznikiem Iranu. Po części na życzenie Teheranu, a po części dlatego, że sam obawiał się, iż powstanie w Syrii wyniesie tam do władzy sunnicką większość, udzielił poparcia reżimowi prezydenta Baszara el-Asada. Iraccy sunnici podjęli walkę po stronie sunnickich przeciwników reżimu w Damaszku. Wspierany przez Iran Hezbollah walczy po stronie Asada, a sunniccy Libańczycy stają po stronie syryjskich powstańców.