Dzień wcześniej w starciach rannych zostało ok. 380 osób. Ocenia się, że w ciągu dwóch dni rany odniosło łącznie 520 osób. Libańczycy wychodzą na ulice, by zaprotestować przeciwko rozpowszechnionej w kraju korupcji i inercji władz w jej zwalczaniu - pisze AFP. W niedzielę tłumy demonstrantów zebrały się ponownie w pobliżu budynku parlamentu. Wznoszono okrzyki: "Rewolucja!", "Rewolucja!". Protestujący rzucali w policjantów metalowymi barierkami, kamieniami i doniczkami. Niektórzy uczestnicy akcji próbowali przedrzeć się przez drut kolczasty i ogrodzenie do pilnie strzeżonej części centrum Bejrutu, gdzie m.in. mieści się parlament. Libańskie siły bezpieczeństwa wewnętrznego apelowały o spokój i ostrzegały, że będą interweniować. Poinformowały też, że w sobotę rannych zostało 142 policjantów. "Nie boimy się. To wszystko dla naszej przyszłości i naszych dzieci" - powiedział agencji Reutera jeden ze zgromadzonych. Libański Czerwony Krzyż podał w niedzielę, że podczas drugiego dnia manifestacji rany odniosło 145 osób, z czego 45 przewieziono do szpitala. Wśród rannych jest też dwóch dziennikarzy. Jeden z nich doznał poważnego urazu dłoni, gdy został postrzelony gumową amunicją. Wieczorem, gdy na spowite gazem łzawiącym centrum Bejrutu spadł deszcz, większość manifestantów wycofała się z udziału w akcji. Przed parlamentem została garstka manifestujących - donosi korespondent AFP. Na celowniku - banki i parlament Demonstracje w Libanie, po niemal miesiącu spokoju, wybuchły na początku mijającego tygodnia z nową siłą. Przez kilka dni złość demonstrantów kierowała się głównie przeciwko bankom, które kilka dni temu ograniczyły ludziom dostęp do ich oszczędności. Niszczone były witryny budynków bankowych oraz bankomaty, dochodziło do starć z policją. W sobotę protesty przeniosły się przed parlament, gdzie zebrali się ludzie niezadowoleni z gwałtownie pogarszającej się w ostatnich kilku tygodniach sytuacji gospodarczej kraju oraz nieporadności polityków, którzy nie potrafią porozumieć się w sprawie sformowania nowego rządu. Demonstranci sprzeciwiają się powrotowi na stanowisko premiera Saada Haririego, który ustąpił 29 października 2019 roku pod wpływem masowych manifestacji ulicznych i oskarżeń całej politycznej elity Libanu o doprowadzenie do najgorszej od dziesięcioleci sytuacji gospodarczej w kraju. Od tego czasu trwają negocjacje między głównymi partiami na temat sformowania nowego gabinetu.