Do tej pory znaleziono ciała 8 osób, w tym pięciorga dzieci. Grecka straż przybrzeżna, która prowadziła akcję ratunkową w niezwykle trudnych warunkach, ocaliła 242 migrantów. Ale - jak mówią ci, którzy przeżyli - na drewnianej łodzi mogło być nawet 350 osób. Grecki funkcjonariusz oznajmił, że taka liczba to rzadkość. Wstrząsające są też zeznania migrantów. Opowiadają, że tureccy przemytnicy, którzy wzięli od każdego z nich po 1500 euro, mieli ich przewieźć na Lesbos w pięćdziesięcioosobowych grupach. Okazało się jednak, że załadowali wszystkich do jednej łodzi. Kiedy ci protestowali, Turcy zaczęli strzelać w powietrze, żeby ich zastraszyć. Przemytnicy pozostali na pokładzie do momentu wpłynięcia na greckie wody. Wtedy przesiedli się do motorówki, a ster powierzyli migrantom, którzy nie potrafili dać sobie rady z ogromnymi falami. Jedna z nich ostatecznie przewróciła łódź. Do szpitala w stolicy Lesbos przewieziono piętnaścioro dzieci. Troje innych w ciężkim stanie przetransportowano wojskowym samolotem na specjalistyczny oddział do kliniki w Atenach.