- Wczoraj zostałem jednogłośnie wybrany (na przewodniczącego 55-osobowej frakcji EKR) i jestem z tego dumny, bo jest to osiągnięcie, na które mówiąc szczerze nie liczyłem, ale przyszło i je akceptuję - powiedział dziennikarzom Kamiński. Przekonywał, że uprawnienia szefa frakcji zasiadającego w tzw. Konferencji Przewodniczących PE - głównego decyzyjnego ciała politycznego PE, są ważniejsze niż stanowisko wiceprzewodniczącego PE, o które wcześniej się ubiegał. - Bycie jednym z pięciu szefów frakcji jest dużym osiągnięciem dla mnie osobiście i ważnym momentem dla Polski. Lepiej być jednym z pięciu szefów frakcji i dziś dzięki temu miałem okazję jako piąty przemawiać nad bardzo ciekawym wystąpieniem premiera Szwecji, niż być jednym z 14 wiceprzewodniczących - powiedział eurodeputowany. Kamiński zapewniał, że wtorkowa rezygnacja brytyjskiego torysa Timothy Kirkhope'a z przewodnictwa grupie na rzecz Kamińskiego nie osłabi frakcji. Dał do zrozumienia, że torysi, którzy obecnie nie mają żadnego stanowiska, "lada moment" dostaną funkcję przewodniczącego jednej z ważnych komisji parlamentarnych. Źródła unijne donoszą, że chodzi o komisję rynku wewnętrznego, którą najpewniej dostanie Malcolm Harbour. - Brytyjczycy mają największą delegację (w EKR) i dostali pierwotnie szefa tej grupy, a ja starałem się o wiceprzewodniczącego PE. Ale w sytuacji, kiedy nie zostałem tym wiceprzewodniczącym, to padła wobec mnie propozycja brytyjska, abym był jej szefem. Także dlatego, że jestem człowiekiem, który bardzo wiele zrobił dla powstania tej grupy i zostałem jednogłośnie wybrany - tłumaczył. - Już niedługo wszyscy będą mogli się przekonać, że dobrze się stało dla Polski i PE, że zostałem szefem ważnej frakcji - dodał. Oficjalny kandydat swojej frakcji, Kamiński przegrał wtorkowe wybory na stanowisko wiceprzewodniczącego, bo własną kandydaturę samodzielnie wysunął jego frakcyjny kolega, Brytyjczyk Edward McMillan-Scott. Stało się tak, mimo że tej nowej frakcji przypadało z matematycznej reguły d'Hondta jedno z 14 stanowisk wiceprzewodniczących. Ogółem do głosowania zatwierdzającego wiceprzewodniczących zgłoszono więc 15 nazwisk, o jedno więcej, niż przewiduje skład prezydium. Dlatego głosowanie nie było - tak jak w poprzednich latach - formalnym zatwierdzeniem wcześniejszych partyjnych wskazań: jedna osoba z listy musiała odpaść. Kamiński w ostatniej, decydującej rundzie uzyskał 174 głosy eurodeputowanych, najmniej spośród wszystkich kandydatów, a McMillan-Scott - 244. Za niepodporządkowanie się decyzji grupy i wystawienie własnej kandydatury, pod którą zebrał wymagane 40 podpisów eurodeputowanych, Brytyjczyk został wyrzucony z frakcji. - Przyjmiemy McMillan-Scotta bez problemu z powrotem do frakcji, jeśli o to wystąpi - powiedział dziś szef frakcji chadeckiej Joseph Daul. Jeśli tak się stanie, brytyjscy konserwatyści, którzy opuścili w tym roku największą frakcję europarlamentu, nie będą mieli w nowym PE ani przewodniczącego nowej frakcji, ani wiceprzewodniczącego PE.