Szefowa MSF International dr Joanne Liu podkreśliła w oświadczeniu, że rząd Afganistanu twierdzi, iż talibowie ostrzeliwali siły koalicji z terenu szpitala. "Te oświadczenia implikują, że siły afgańskie i USA działając wspólnie postanowiły zrównać z ziemią w pełni funkcjonujący szpital, co jest równoznaczne ze zbrodnią wojenną". Minister obrony USA Ashton Carter obiecał w niedzielę pełne i przejrzyste śledztwo mające wyjaśnić, czy siły amerykańskie były zaangażowane w ten atak, w którym zginęły 22 osoby. Zastrzegł, że zebranie wszystkich informacji wymaga czasu. W poniedziałek dowódca wojsk USA w Afganistanie generał John Campbell poinformował, że siły afgańskie poprosiły Stany Zjednoczone o wsparcie z powietrza w walkach z talibami w Kunduzie, na krótko przed zbombardowaniem szpitala prowadzonego przez Lekarzy bez Granic. Podkreślił, że armia USA zapewni przejrzystość w wyjaśnieniu przyczyn zbombardowania szpitala, w wyniku którego zginęło m.in. 12 pracowników MSF. Afgańskie ministerstwo obrony utrzymywało, że do szpitala wtargnęli terroryści uzbrojeni w ciężką broń i użyli "budynków i ludzi wewnątrz jako tarcz", strzelając w kierunku afgańskich sił bezpieczeństwa. NATO ogłosiło, że w ciągu najbliższych dni ma nadzieję zamknąć wstępne międzynarodowe śledztwo, które ma ustalić, czy w wyniku przeprowadzonego przez koalicję pod wodzą USA ataku trafiony został szpital. Według Lekarzy bez Granic naloty na szpital miały miejsce w sobotę między godz. 2 i 3 nad ranem, w 15-minutowych odstępach. W czasie ataków w szpitalu przebywało ponad 100 pacjentów. Organizacja MSF "zażądała pełnego i transparentnego sprawozdania ze strony koalicji międzynarodowej". Zaapelowała też o niezależne śledztwo w tej sprawie. W ostatnich dniach toczyły się zacięte walki o Kunduz.