Pozostawionych tam na łaskę losu uchodźców nie możemy odesłać na tereny objęte działaniami wojennymi w Syrii, z których uciekli - oświadczył w czwartek w Ammanie Benoit De Gryse, który kierował grupą MsF działającą przy granicy syryjsko-jordańskiej. Lekarze z MSF zdołali udzielić pomocy ponad 3,5 tys. uchodźców, ale obecnie obawiają się zwłaszcza o życie 1300 niedożywionych dzieci. Granica Syrii z Jordanią w pobliżu miejsca gdzie obozują uchodźcy została zamknięta 21 czerwca po ataku samobójczym, w którym zginęło siedmiu jordańskich żołnierzy. Po tym wydarzeniu Lekarze bez Granicy zawiesili swą działalność we wspomnianym rejonie. De Gryse powiedział, że "sytuacja tych blisko 60 tys. uchodźców pogarsza się z dnia na dzień. Obecnie otrzymują już tylko półtora litra wody dziennie, podczas gdy temperatura doszła do 40 stopni Celsjusza, trwają burze piaskowe, a wokół brak wszelkiej roślinności wśród której ludzie mogli by się schronić".