W 2014 roku Front Narodowy, jak wtedy nazywała się partia Le Pen, zaciągnął w czesko-rosyjskim banku pożyczkę na blisko 10 milionów euro. Wkrótce potem instytucja upadła, a dług wykupiła rosyjska firma Aviazapchast, która od 2020 podlega sankcjom ze strony Stanów Zjednoczonych. Koszt polityczny większy niż sam dług Zalegająca pożyczka była dla Le Pen dużym ciężarem politycznym. Liderka Zjednoczenia Narodowego jest często oskarżana o bliskie kontakty z Kremlem, co, według oponentów, mają potwierdzać działania Le Pen i jej partii. Zjednoczenie Narodowe m.in. sprzeciwiało się francuskiej pomocy dla Ukrainy po inwazji Rosji, a gdy francuski parlament zatwierdził wnioski Finlandii i Szwecji o przystąpienie do NATO, jego deputowani wstrzymali się od głosu. Dług wobec rosyjskiej spółki był wykorzystywany przez jej przeciwników jako rzekomy dowód na jej serdeczne relacje z Moskwą. Emmanuel Macron, urzędujący prezydent Francji i rywal Le Pen w czasie dwóch ostatnich wyborów, posunął się nawet do stwierdzenia, że polityk, rozmawiając z Rosją, "rozmawia ze swoim bankierem". Teraz, po prawie dziesięciu latach, pożyczka została spłacona. Le Pen pomógł w tym ostatni wynik wyborczy jej partii, która, zdobywając 89 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym, zapewniła sobie miliony w formie subwencji. 330 tys. euro dla Unii Europejskiej Korzystając z zastrzyku gotówki Le Pen spłaciła również swój osobisty dług wobec Unii Europejskiej. Przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego miała do zapłacenia 330 tys. euro. Była to kara nałożona przez Parlament Europejski w związku z oszustwem finansowym, którego miała się dopuścić jako europosłanka. Le Pen została oskarżona o płacenie z funduszy parlamentarnych swojemu szefowi sztabu i ochroniarzowi. Byli oni zarejestrowani jako asystenci, jednak, jak wynika ze śledztwa, wcale tej funkcji nie pełnili. Prawnik liderki Frontu Narodowego przekazał w komunikacie, że zapłata nie oznacza przyznania się do winy. Le Pen stoi przy stanowisku, że oskarżenie było błędne, a karę zapłaciła, by uniknąć "przymusowego ściągnięcia długu". Z czystą kartą Marine Le Pen może się teraz przygotowywać do startu w zaplanowanych na 2027 rok wyborach prezydenckich, w których najprawdopodobniej wystartuje. Byłoby to jej czwarte podejście do Pałacu Elizejskiego. Źródło: France 24 *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!