Atak chemiczny jest dyskretny, nie przywodzi początkowo na myśl niczego groźnego: najpierw cichy metaliczny dźwięk, "jakby rzucono na ziemię puszkę Pepsi" - relacjonuje gazeta. "Nie ma dymu, w powietrzu nie unosi się żaden alarmujący zapach. Potem jednak pojawiają się symptomy. Ludzie zaczynają gwałtownie kaszleć, pieką ich oczy, źrenice kurczą się do absolutnego minimum, pojawiają się kłopoty z widzeniem, oddychaniem, potem wymioty i omdlenia" - piszą wysłannicy "Le Monde", którzy byli świadkami takich ataków, ponawianych przez wiele dni na przedmieściach Damaszku. Siły rządowe używają gazów bojowych "punktowo i okazjonalnie", w miejscach, gdzie chcą odepchnąć powstańców, lecz unikają stosowania ich na dużą skalę, na wielokilometrowych odcinkach frontu, by trudno było dowieść, że uruchomili swój arsenał broni chemicznej. A reżim Asada posiada jej spore rezerwy, w tym zapasy tzw. gazów neurotoksycznych, jak sarin - pisze francuski dziennik. Turcja, Izrael i Stany Zjednoczone ogłosiły, że posiadają dowody, iż reżim w Damaszku użył broni chemicznej, ale jak dotąd nie poinformowały, o jakie dowody chodzi. W sierpniu 2012 roku prezydent USA Barack Obama ostrzegł, że użycie broni chemicznej przez reżim Asada będzie "przekroczeniem czerwonej linii", które "zmieni reguły gry" w odniesieniu do konfliktu w Syrii - przypomina "Le Monde". Na razie jednak Zachód nie zareagował na wykorzystanie tej broni przez władze. "By się przekonać o tym, jak realne jest użycie tych gazów przez armię syryjską na niektórych frontach wystarczy przepytać lekarzy" - piszą wysłannicy "Le Monde". Personel szpitala Al-Fateh w mieście Kafr Batna, na wschód od Damaszku, nagrał telefonami komórkowymi sceny duszenia się ofiar ataków chemicznych. Jeden z lekarzy opisuje stan w jakim trafiają do szpitala powstańcy: "Mają kłopoty z oddychaniem. Niektórzy wymiotuję. Nie słyszą nic i nie są w stanie mówić. Jeśli nie zareaguje się natychmiast to umrą". A jeśli reżim nie cofa się przed użyciem broni chemicznej w okolicach stolicy i nie wywołuje to reakcji wspólnoty międzynarodowej, to czy nie jest to wstęp do akcji wojskowej z użyciem gazów bojowych na szerszą skalę? - zastanawia się "Le Monde".