Rosyjski plan objęcia kontrolą, a następnie zniszczenia broni chemicznej w Syrii "jest propozycją zręczną, a nawet diaboliczną, ponieważ zachowuje pozory dobrej woli". Laikom wydawać się może, że jej implementacja może być łatwa i szybka. Tymczasem wcielenie jej w życie w warunkach wojny domowej będzie długotrwałe, kosztowne i niezmiernie trudne - mówi w wywiadzie dla "Le Figaro" ekspert Fundacji Badań Strategicznych (Fondation pour la recherche strategique), zajmującej się analizami militarnymi i strategicznymi. Oczywiście jest to technicznie wykonalne, ale koszty stawiania obiektów przemysłowych, w których likwidowana będzie broń, będą kolosalne. Budowa specjalnych fabryk, w których gazy bojowe niszczy się poprzez spalanie lub procesy chemiczne, zajmie wiele czasu. Trzeba stworzyć całe struktury przemysłowe, aby procesy te nie były niebezpieczne dla ludzi i otoczenia - wyjaśnia Lepick. Przypomina też, że w USA i Rosji niszczenie rezerw broni chemicznej rozpoczęto w latach 90. i proces ten nie jest zakończony. Syria ma jeden z największych arsenałów broni chemicznej na świecie. Jedyną instytucją, która ma właściwe doświadczenie i kompetencje, by nadzorować niszczenie gazów bojowych, jest Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW). Eksperci tej instytucji pilnują wdrażania zapisów Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej od jej przyjęcia w 1993 roku. Zespoły OPCW muszą mieć jednak zagwarantowany dostęp do miejsc produkcji i przechowywania gazów bojowych. Muszą też mieć gwarancje bezpieczeństwa. - W kraju, w którym toczy się wojna domowa na pełną skalę, będzie to trudne... - mówi ekspert.