Tego dnia na konferencji prasowej w Kijowie szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wałentyn Naływajczenko powiedział, że organizacją masowych zabójstw demonstrantów na kijowskim Majdanie kierował bezpośrednio ówczesny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz i że są podstawy, by sądzić, iż w planowaniu i wykonaniu tych zabójstw uczestniczyli funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Rosji. Ławrow oświadczył, że prawdę o działaniach snajperów na Majdanie (placu) Niepodległości w Kijowie należy ustalać z zachowaniem przejrzystości i w całej pełni. Podkreślił, że były też inne oświadczenia, w tym i nie przeznaczone dla szerokiej publiczności, m.in. zapis rozmowy telefonicznej szefowej dyplomacji unijnej Catherine Ashton i ministra spraw zagranicznych Estonii Urmasa Paeta. (W rozmowie tej Paet przytoczył opinię swej informatorki Olhy, że snajperzy w Kijowie strzelali do obu stron i że mógł za tym stać "ktoś z nowej koalicji"). Kreml, jak podkreślały media zachodnie, postanowił wykorzystać te informacje jako argument na poparcie powtarzanych zarzutów, że nowy rząd Ukrainy składa się z niebezpiecznych ekstremistów. Ławrow zaznaczył, że nie podejmuje się oceniać, na ile sprawdzone i uzasadnione są czwartkowe oświadczenia kijowskich władz. Podkreślił jednak, że przeczą ogromnej liczbie świadectw. Przypomniał też, że w podpisanym 21 lutego porozumieniu o uregulowaniu kryzysu na Ukrainie był punkt o przeprowadzeniu wspólnego śledztwa (w sprawie ofiar Majdanu) przez ówczesne władze i ówczesną opozycję. Do realizacji porozumienia nie doszło, bo dzień później parlament odsunął od władzy Wiktora Janukowycza. Według danych ukraińskiego ministerstwa zdrowia w starciach przeciwników Janukowycza z siłami bezpieczeństwa zginęły 103 osoby, a ponad 1500 odniosło obrażenia.