- Usiłujemy obecnie wyjaśnić pewne fakty, czy chodzi o jedną z naszych obywatelek. Jest jasne, że ktoś chce zaszkodzić stosunkom rosyjsko-brytyjskim - powiedział Ławrow w Warszawie, gdzie towarzyszy Dmitrijowi Miedwiediewowi podczas wizyty rosyjskiego prezydenta w Polsce. Brytyjski "Sunday Times" podał, że 25-letnia pracownica biura poselskiego liberalno-demokratycznego posła, aresztowana w czwartek w związku z podejrzeniem o szpiegostwo, miała rozległą sieć kontaktów z członkami brytyjskiego establishmentu wojskowego i politycznego. Brytyjskie służby specjalne uważają, że była ona "uśpionym" agentem. - Ona nie jest rosyjskim szpiegiem, a stała się obiektem wydalenia. Odwołała się, gdyż uważa, że nic złego nie zrobiła - bronił swej pracownicy deputowany Hancock. Według "Sunday Timesa" Zatuliwietier była sekretarką ponadpartyjnej grupy parlamentarnej ds. Rosji, co dawało jej możliwość kontaktu z posłami do Izby Gmin zainteresowanymi kontaktami z Rosją i władzami rosyjskimi. Hancock był przewodniczącym grupy, ale został pozbawiony tej funkcji przed trzema miesiącami, ponieważ uznano, że nadmiernie identyfikuje się z obecną ekipą na Kremlu. Obecnie jest wiceprzewodniczącym grupy. Po ustąpieniu Hancocka, z funkcji sekretarki grupy ustąpiła także Zatuliwietier. Została ona namierzona przez brytyjski kontrwywiad, ponieważ w wyniku rutynowej inwigilacji wykryto jej powiązania z inną osobą mającą bliskie kontakty z ambasadą Rosji w Londynie. Osoba ta podejrzewana jest o pracę na rzecz rosyjskiego wywiadu SWR - twierdzi "Sunday Times". Rosyjska prasa bulwarowa twierdzi, że zatrzymanie Zatuliwietier jest odwetem Brytyjczyków za przyznanie Rosji a nie Wielkiej Brytanii organizacji finałów mistrzostw świata w piłce nożnej w 2018 roku.