- Jeśli chodzi o koncepcję ukrytą za wykorzystaniem środków przymusu (sankcji - przyp.red.), Zachód wyraźnie pokazuje, że nie chce zmusić Rosji do zmiany polityki, lecz że chce zapewnić zmianę władz - powiedział cytowany przez agencję TASS Ławrow na spotkaniu Rady ds. polityki zagranicznej i obronnej w Moskwie. Szef rosyjskiej dyplomacji powiedział, że kiedy międzynarodowe sankcje nakładano na inne kraje, np. Iran czy Koreę Północną, retorsje planowano tak, by nie szkodziły gospodarce tych krajów. - Tymczasem teraz osoby publiczne w krajach zachodnich mówią, że trzeba nałożyć sankcje, które zniszczą (rosyjską) gospodarkę i wywołają społeczne protesty - dodał. W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że "kolorowe rewolucje" w innych krajach są ostrzeżeniem dla jego kraju. Kreml od lat dostrzega w nich próbę Zachodu, by ingerować w sprawy państw byłego ZSRR, uznawanych przez rosyjskich przywódców za wyłączną strefę wpływów Moskwy. Zachodnie sankcje obejmują m.in. ograniczenie dostępu do rynków kapitałowych rosyjskim bankom i firmom państwowym z sektora naftowego i zbrojeniowego, zakaz eksportu broni, dostarczania zaawansowanych technologii i usług dla sektora naftowego oraz zakaz eksportu niektórych przedmiotów podwójnego zastosowania dla odbiorców wojskowych. Działania te przyczyniły się do znacznego obniżenia kursu rubla względem dolara amerykańskiego od początku roku. Putin, którego popularność w kraju znacząco wzrosła od anektowania w marcu należącego do Ukrainy Krymu, twierdzi, że państwa Zachodu stały za pozbawieniem władzy prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Zachód za kryzysową sytuację w tym kraju obwinia Rosję. W piątek sekretarz stanu USA John Kerry zaapelował do Rosji o wycofanie swoich żołnierzy ze wschodu Ukrainy, gdzie prorosyjscy separatyści walczą z ukraińskimi siłami rządowymi. Rosja odpiera zarzuty o udzielanie rebeliantom wsparcia w postaci żołnierzy i broni.