Szef dyplomacji Kremla Siergiej Ławrow sformułował ostrzeżenie w rozmowie telefonicznej z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym, podczas której Kerry wyraził zaniepokojenie rolą Rosji w "podżeganiu" do niepokojów we wschodniej Ukrainie. W ostatnich dniach na wschodzie Ukrainy separatyści w kilku miejscowościach przejęli budynki służb państwowych. Zdaniem Ławrowa rząd w Kijowie "udowadnia niezdolność do przejęcia odpowiedzialności za losy kraju". Ławrow podkreślił, że zastosowanie siły wobec ludności rosyjskojęzycznej we wschodniej Ukrainie "osłabi możliwości współpracy (...), w tym przeprowadzenie planowanych czterostronnych rozmów w Genewie" 17 kwietnia. W rozmowach mają wziąć udział przedstawiciele USA, Unii Europejskiej, Ukrainy i Rosji. Tymczasem Waszyngton wyraził w sobotę poważne zaniepokojenie działaniami separatystów we wschodnich regionach Ukrainy i przestrzegł Rosję przed ewentualnymi działaniami wojskowymi. Jak zauważył, przypomina to niedawne wydarzenia na Krymie. - Jesteśmy poważnie zaniepokojeni wyreżyserowaną kampanią prorosyjskich separatystów przebiegającą we wschodniej Ukrainie, najwyraźniej wspieraną przez Rosję - poinformowała rzeczniczka Białego Domu, Laura Lucas Magnuson. Jak tłumaczyła separatyści podżegają do przemocy, sabotażu i próbują zdestabilizować państwo. - Widzieliśmy podobne tak zwane protesty na Krymie, przed dokonaną przez Rosję aneksją - oświadczyła. - Wzywamy prezydenta (Władimira) Putina i jego rząd, aby zaprzestał działań destabilizujących Ukrainę i ostrzegamy przed dalszą interwencją wojskową - dodała.