Dunaj i Obrycki wyszli w sobotę w górę, aby przetrzeć ślady do obozu I, który stoi na wysokości 5100 metrów, ale mógł zasypać go śnieg. Później za nimi ruszyć mieli Tomek Mackiewicz i Jacek Teler. Niestety, w sobotę wczesnym popołudniem miał miejsce wypadek. Himalaiści zsunęli się z lawiną z wysokości ok 4900-5000 metrów. "Przelecieli jakieś 500 metrów" - powiedział "Gazecie Wyborczej" Tomasz Mackiewicz. Natychmiast ruszyła akcja ratunkowa. Mackiewicz, Teler i dwóch pakistańskich kucharzy wyszło z bazy z wysokości 3500 metrów. Reklama Akcja trwała całą noc i ok. 4 rano w niedzielę udało się sprowadzić Dunaja i Obryckiego do bazy. "W końcowej fazie akcji wzięło udział kilkunastu mieszkańców pobliskiej wioski, którzy od razu przybiegli nam pomóc" - mówi Mackiewicz. "Z pierwszych informacji wynika, że Michał ma złamany nos, a Paweł rękę i żebra. W poniedziałek ma przylecieć po nich helikopter. Pakistańczycy, których spotkaliśmy na naszej drodze to wspaniali ludzie, chociaż wiele osób na świecie myśli inaczej" - dodał Michał Dzikowski, członek wyprawy, który w Pakistanie spędził dwa miesiące. Nanga Parbat jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Na szczycie stanęło w sumie niewiele ponad 300 osób. Obok K2 pozostaje jedną z dwóch gór ośmiotysięcznych niepokonanych jeszcze zimą.