Podane przez Laridżaniego liczby to rzadki przypadek udzielenia informacji na temat irańskiego programu jądrowego. Przytoczyła je prywatna irańska agencja prasowa Tasnim. W lipcu szef irańskiej agencji energii atomowej Ali Akbar Salehi informował o uruchomieniu fabryki wirników potrzebnych do produkcji wirówek wzbogacających uran. Fabryka ma produkować dziennie wirniki do nawet 60 wirówek. Uruchomienie fabryki nastąpiło po deklaracji irańskiego przywódcy duchowo-politycznego ajatollaha Alego Chameneia, który zapowiedział przyspieszenie prac nad wzbogaceniem uranu, jeśli porozumienie atomowe Iranu z sześcioma mocarstwami z 2015 r. przestanie obowiązywać po wycofaniu się z niego Stanów Zjednoczonych. Zawarta w lipcu 2015 r. umowa między sześcioma mocarstwami: USA, Rosją, Chinami, Francją, Wielką Brytanią i Niemcami, a Iranem miała na celu ograniczenie programu nuklearnego tego kraju w zamian za stopniowe znoszenie międzynarodowych sankcji gospodarczych. Zgodnie z postanowieniami, Iran miał nie przekraczać limitu 300 kg produkcji wzbogaconego uranu oraz nie kontynuować prac nad reaktorem ciężkowodnym w Araku, potencjalnie zdolnym do produkcji plutonu. Energia jądrowa miała być wykorzystywana w Iranie tylko do celów cywilnych. Warunki porozumienia pozwalały na działanie przez 10 lat do 5600 wirówek pierwszej generacji w zakładach w Natanzie i 1044 w zakładach wzbogacania uranu w Fordo. Laridżani, cytowany przez Tasnim, powiedział, że po porozumieniu z 2015 r. liczbę czynnych wirówek zmniejszono. "Kiedy zgodziliśmy się i ogłosiliśmy, że badania będą kontynuowane, to wówczas działało dziewięć tys. wirówek. Obecnie ich liczba sięga trzech-czterech tysięcy" - oświadczył Laridżani. Przed porozumieniem z 2015 r. Iran miał - według Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) - 20 tys. wirówek zainstalowanych w zakładach w Natanzie i Fordo. "Ameryka i Izrael mają antyirański program i wycofały się z umowy, której się domagały" - powiedział Laridżani. "Kiedy USA się wycofały, przywódcy europejscy prosili, aby Iran nie odpowiadał na to pospiesznie, i prosili o czas, który właśnie się kończy" - dodał. Na początku maja prezydent USA Donald Trump wycofał swój kraj z tego porozumienia, argumentując, że nie obejmuje ono irańskiego programu pocisków balistycznych, nie odnosi się do prób wywierania wpływu przez Iran na państwa regionu ani nie wyznacza perspektyw po wygaśnięciu umowy w 2025 r. Poinformował też o ponownym wprowadzeniu wszystkich sankcji nałożonych na Iran, które obowiązywały przed zawarciem umowy. Część z nich ma wejść ponownie w życie 4 listopada. Pozostałe mocarstwa mówią, że porozumienie daje największą nadzieję na to, by powstrzymać Iran przed produkcją bomby jądrowej. Iran natomiast twierdzi, że jego program atomowy służy tylko celom pokojowym, jak wytwarzanie elektryczności. "Pozostałe strony porozumienia muszą poczynić odpowiednie kroki, aby zagwarantować korzyści z niego Iranowi" - powiedział w środę cytowany również przez Tasnim stały irański wysłannik do wyspecjalizowanych agend ONZ w Wiedniu Kazem Gharibabadi. Swoją siedzibę (w Vienna International Centre, nazywanym także UNO-City) ma m.in. MAEA. Rzecznik irańskiego MSZ Bahram Kasemi skrytykował we wtorek oświadczenie Białego Domu oskarżające Iran o niezapobieżenie atakom na amerykański konsulat w Basrze i kompleks amerykańskiej ambasady w Bagdadzie. W zeszły piątek protestujący podpalili w Basrze irański konsulat. Oświadczeniu brakuje wiarygodności i jest "zdumiewające, prowokacyjne i nieodpowiedzialne" - powiedział Kasemi cytowany przez agencję IRIB. Amerykańska "polityka w Iraku nie przyniosła żadnych innych rezultatów, jedynie wywołała niepewność i destabilizację. Skutkami tej polityki są ostatnie niepokoje w Iraku, w tym atak i podpalenie budynku konsulatu Islamskiej Republiki w Basrze" - dodał.