Zdaniem włoskiego publicysty Ukraina potrzebuje Europy nie po to, by wykonać "europejski skok", ale jako alternatywy dla Rosji. Autor zauważa, że europeizm, ukraiński nacjonalizm i rusofobia są "synonimami na ulicach i placach Kijowa", gdzie trwają demonstracje przeciwników władz. Według gazety, Rosja wygrała tę rundę z UE, ale uciekając się po raz kolejny do ekonomicznego szantażu, prezydent Władimir Putin naraża się na ryzyko, że zapłaci za to wysoką cenę. W rezultacie bowiem Moskwa rozbudza antyrosyjskie nastroje - uważa publicysta "La Repubbliki". Jego zdaniem dla strategów w Moskwie przesunięcie Ukrainy w kierunku Zachodu jest porównywalne z katastrofą nuklearną. Według "La Repubbliki" w niektórych europejskich stolicach odmowa podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE przez prezydenta Wiktora Janukowycza została przyjęta "z dyskretnym westchnieniem ulgi". "Dla tego, kto w dużym stopniu zależy od rosyjskiego gazu importowanego przez terytorium Ukrainy, nowy kryzys między Moskwą a Kijowem, który mógłby doprowadzić do destabilizacji w obu tych krajach, jest najgorszym z możliwych scenariuszy" - zaznacza włoski dziennik. Zauważa, że "Polacy, przedstawiciele krajów bałtyckich i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej wcale jednak tak nie sądzą, bo uważają Rosję za genetycznie niewiarygodną i groźną". - Przeciągnięcie na Zachód Ukrainy poprzez Unię Europejską i potem NATO jest celem strategicznym tych organizacji, podzielanym być może nazbyt optymistycznie przez Biały Dom - pisze rzymska gazeta, oceniając przy tym, że wiadomość o końcu zimnej wojny wydaje się "nieco przesadzona".