W swym wystąpieniu prezydent podkreślił, że udział Polski w ograniczeniu suwerenności terytorialnej Czechosłowacji w 1938 roku "był nie tylko błędem, był grzechem, do którego Polska potrafi się przyznać". Ocenił również, że mord dokonany w 1940 przez NKWD na polskich oficerach w Katyniu, był zemstą za wygraną przez Polskę wojnę z bolszewikami w 1920 roku. Prezydent podkreślił, że przyczyną II wojny światowej był totalitaryzm i nacjonalizm, a właściwie szowinizm. To stwierdzenie tak pewne - dodał L. Kaczyński - jak to, że porządek wersalski, był pierwszą, choć jak się okazuje, nietrwałą próbą zbudowania pokoju w Europie i na świecie. Podpisany po I wojnie światowej Traktat Wersalski - mówił prezydent - potwierdził niepodległość Polski, a także m.in. Finlandii, Estonii, Litwy, Łotwy, Węgier i Czechosłowacji, uznał niezależność narodów i prawa mniejszości. - Porządek wersalski - powiedział Lech Kaczyński - okazał się nietrwały z wielu skomplikowanych powodów, pierwszym z nich były powstające w tym okresie systemy totalitarne, zaś przełomowe znaczenie miało powstanie III Rzeszy, która głosiła ideologię "agresywną, odwetową, która w swej nazistowskiej ideologii zaprzeczała całemu dorobkowi europejskiej cywilizacji". Prezydent powiedział, że w latach 1933-1938 usiłowano z tym totalitaryzmem paktować i robiły to zachodnie potęgi: Francja i Wielka Brytania. Polska - mówił L. Kaczyński - już jesienią 1933 proponowała wojnę prewencyjną, nie dało to rezultatu i w tych warunkach zawarliśmy pakt o nieagresji z Niemcami, taki pakt zawarty został również z ZSRR. Według prezydenta, w ówczesnej sytuacji pakt o nieagresji z Niemcami był konieczny i nie można go w żadnym wypadku porównywać do niemiecko-radzieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. Polityka ustępstw - powiedział L. Kaczyński - doprowadziła do Anschlussu Austrii, a następnie do konferencji w Monachium. Prezydent dodał, że "słusznie powiedział Winston Churchill, że w Monachium, mając do wyboru między honorem a hańbą, wybrano hańbę, a i tak nie uniknięto wojny". - Powstaje pytanie o rolę naszego kraju. Nie byliśmy w Monachium, ale jego efektem był naruszenie integralności terytorialnej Czechosłowacji, które zawsze jest złem - było wtedy, jest i dzisiaj - powiedział L. Kaczyński. To problem - mówił - nie tylko totalitaryzmu, to problem wszelkich imperialnych czy neoimperialnych skłonności. - Przekonaliśmy się o tym w zeszłym roku - dodał, robiąc aluzję do rosyjsko-gruzińskiego konfliktu o Osetię Płd z sierpnia 2008 r; prezydent Kaczyński niejednokrotnie krytycznie oceniał działania Rosji w tej sprawie, uznając ją za agresora. - Przyłączenie się Polski do rozbioru, w każdym razie do terytorialnego ograniczenia ówczesnej Czechosłowacji było nie tylko błędem, było grzechem i my potrafimy się w Polsce do tego grzechu przyznać i nie szukać usprawiedliwień, nawet gdyby się ich szukać dało - powiedział prezydent. Jak dodał, z Monachium trzeba wyciągnąć wnioski, które sięgają współczesności. - Imperializmowi nie wolno ustępować - powiedział L. Kaczyński. Lech Kaczyński podkreślił, że Polska miała propozycje przystąpienia do paktu antykominternowskiego. - Miała nawet sugestię, jeżeli nie otwartą propozycję marszu na wschód, ale tę propozycję odrzuciła w sposób jednoznaczny i dochowała swoich sojuszniczych zobowiązań - mówił. Prezydent nawiązał też do sprawy katyńskiej. Ocenił, że to, co się wydarzyło w Katyniu, "wymaga chwili refleksji". Pytał, dlaczego na kilkadziesiąt tysięcy oficerów polskiej policji, polskiej armii i żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza wydano taki wyrok. - To miała być zemsta za rok 1920, za to, że Polska zdołała wtedy odeprzeć agresję - oświadczył. W jego opinii, w tym przypadku "nie był to komunizm, ale szowinizm", który na tym etapie był "także niezbywalną cechą tego systemu". Prezydent powiedział też, że w czasie II wojny światowej w Polsce "życie oddało pięć i pół miliona do 5 mln 800 tys. obywateli narodowości polskiej i żydowskiej". Zauważył, że obywatele Polski byli częścią 50 mln ofiar tej wojny na całym świecie. W wyniku II wojny światowej - mówił prezydent - nazistowski reżim został pokonany, ale Polska nie odzyskała pełnej suwerenności. Dodał, że gdy nad Europą zapadła żelazna kurtyna "zaczął się okres refleksji", która przyniosła powstanie NATO i początki UE. Lech Kaczyński ocenił, że Sojusz Północnoatlantycki "był, jest i będzie potrzebny". UE - zdaniem prezydenta - to eksperyment "jak dotąd zakończony wielkim sukcesem", bo - jak mówił - w ramach Wspólnoty "zasada równowagi sił została do pewnego stopnia zastąpiona zasadą współpracy". Lech Kaczyński dodał, że Unia opiera się na systemie wartości, w którym "nie ma miejsca na marzenia o tym, co było kiedyś". Prezydent powiedział, że współpracująca ze sobą Europa wymaga demokracji w relacji między państwem i obywatelem oraz w relacji między państwami. "Jeżeli tak się stanie to można powiedzieć, że z niewyobrażalnej zbrodni lat 1939-1945 do końca wyciągnęliśmy wnioski. Droga do tego nie jest dziś krótka" - ocenił. Lech Kaczyński uważa, że sukces Europy należy budować w oparciu o wartości i prawdę. - Prawdę, która często bywa bolesna, ale którą muszą ujawnić zarówno zwycięzcy, jak i pokonani - dodał. - Nie można przyjąć zasady, że ci, którzy zostali pokonani muszą mówić twardo w sprawach dla nich najgorszych, a ci którzy zwyciężyli - nie. Prawda jest jedna. Prawda, zdaniem nas chrześcijan, nawet najgorsza wyzwala, nie zniewala, pod warunkiem, że dotyczy wszystkich - dodał. Lech Kaczyński ocenił, że Polacy "mają prawo do dostępu do prawdy". - Dostępu do prawdy o sprawach dla naszego narodu tragicznych. - Z tego nigdy zrezygnować nie możemy - zaznaczył. Prezydent wyraził nadzieję, że Europa idzie w kierunku "pluralizmu, wolności, demokracji i prawdy, nawet wtedy, gdy jest bardzo twarda". - My do swoich grzechów przyznać się potrafimy. Trzeba potrafić przyznać się do grzechów i nie stawiać w jednej płaszczyźnie decyzji o zamordowaniu 30 tys. ludzi z ofiarami tyfusu lub innych chorób. To nie jest droga do pojednania, która jest potrzebna nie tylko mojemu krajowi, ale i całej Europie - zakończył. Prezydent przeciwstawił się w ten sposób zestawianiu mordu w Katyniu z losem jeńców radzieckich w trakcie i po polsko-bolszewickiej wojnie 1920 r. Porównania takie pojawiają się w publikacjach rosyjskich. M.in. premier Rosji Władimir Putin w niedawnym liście opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" napisał, że "zarówno cmentarze pamięci Katynia i Miednoje, podobnie jak i tragiczne losy żołnierzy rosyjskich, którzy dostali się do niewoli podczas wojny 1920 roku, powinny się stać symbolem wspólnego żalu i wzajemnego przebaczenia".