Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Michał Kurtyka, minister klimatu, uśmiechnięty zadowolony, bo taki mamy klimat w studiu. Wcześniej było ministerstwo ochrony środowiska, dzisiaj są dwa, po tym nowym rozdaniu w rządzie, pan jest odpowiedzialny za klimat, drugi kolega za środowisko. Po co ten rozdział? Po to, żeby była dwa stanowiska? Żeby więcej osób mogło pracować, zarabiać? Michał Kurtyka: - Sensu stricto to było ministerstwo środowiska. Ministerstwo ochrony środowiska było jeszcze wcześniej. My z ministerstwa środowiska dokonaliśmy tego podziału. On jest naturalny, jeżeli popatrzymy na agendę międzynarodowa. Proszę zauważyć, że nowa Komisja Europejska i pan przewodnicząca Ursula von der Leyen, postawiła bardzo wysoki priorytet, jeżeli chodzi o ewolucję Europy w kierunku tego, nazwała "nowym, zielonym ładem". To jest oczywiście bardzo pojemne sformułowanie, ale gdzieś tam na horyzoncie jest idea osiągnięcia przez Unię Europejską, przez wszystkie nasze kraje, tzw. neutralności klimatycznej, czyli chcielibyśmy zrównoważyć emisję z pochłanianiem. Krótko mówiąc, to jest po prostu wymóg czasów. Koniec, kropka. Nie ma co dyskutować. - Myślę, że nawet coś więcej. Dlatego, że - jak pan wie - w naszej debacie krajowej tematyka klimatu bardzo mocno rośnie na znaczeniu. To jest dla mnie też ważne, ponieważ byłem prezydentem Światowej Konferencji Klimatycznej. W zeszłym roku prowadziłem konferencję w Katowicach - Szczyt Klimatyczny. Myślę, że ten - trzeci organizowany przez Polskę - szczyt, doprowadził do tego, że nastąpiła pewnego typu zmiana nastawienia w stosunku do problematyki klimatycznej, ale też szeroko pojętej ekologicznej. Nadanie priorytetu tym wyzwaniom przez pana premiera w nowym rządzie, poprzez to, że pojawia się ministerstwo klimatu, które wywyższa te wszystkie kwestie, nadając im rangę priorytetu na poziomie rządowym jest chyba naturalnym. Użył pan słowa "priorytet". Wczoraj premier mówił, że celem jego rządu jest uczynieniem z Polski kraju najlepszego do życia w Europie. To ja pana pytam - z punktu pana widzenia resortu. Co jest dla pana najważniejszym celem, co by pan chciał w tych czterech latach osiągnąć? - My mamy przed sobą potężną zmianę cywilizacyjną, jeżeli chodzi o nasz stosunek wobec zasobów naszej planety. Dotychczasowy sposób rozwoju, jaki był prowadzony, był bardzo intensywny. Myśmy bardzo lekką ręką gospodarzyli zasobami planety, czy to chodzi o wodę, czy to chodzi o kopaliny, czy to chodzi o zanieczyszczenie powietrza. Natomiast dzisiaj rośnie świadomość, że ten przyszły rozwój nie jest możliwy. W tym kontekście ja postrzegam rolę ministerstwa klimatu, jako absolutnie centralną. Podniesienie jakości naszego życia jest w DNA ministerstwa klimatu. Jesteśmy tym ministerstwem, który jest bardzo blisko wyzwań prawdziwego, każdego człowieka. To ja konkretnie spytam, co zrobić, żeby było lepiej? - Niestety to jest smutna rzeczywistość dziedzictwa, z którym stratujemy. Przypomnijmy, że problematyka smogu, to nie jest rzecz, która pojawiła się "deus ex machina" przed rokiem, przed dwoma miesiącami. To jest pewne dziedzictwo przeszłości, pewnego zaniedbania, które charakteryzowało komunizm. Tych czasów już dawno nie ma, te czasy PRL-u już dawno zginęły. Tego ciężkiego przemysłu nie ma, zupełnie jest inny klimat. A nadal te polskie miasta mają zanieczyszczone powietrze: Opoczno, Żywiec, Rybnik, Pszczyna, Kraków, Nowa Ruda, Nowy Sącz, Proszowice, Godów, Wodzisław Śląski, Pleszew, Bielsko-Biała, Sucha Beskidzka - mógłbym mnożyć. To jest po prostu potworne. - Niestety spośród nich wiele, to są miejscowości, które byśmy chcieli traktować jako uzdrowiskowe. A wtedy, kiedy ma tam przyjeżdżamy jako do miejscowości uzdrowiskowej, czyli np. w zimie, akurat paradoksalnie to powietrze jest najgorsze. Czy jest szansa, że kiedy spotkamy się za cztery lata tu w studiu, pan pokaże mi taką mapkę, że połowy tych miast nie ma już na niej? - Bardzo bym chciał, natomiast mam też świadomość, że wyzwanie tu jest bardzo materialne. To jest ponad 3 mln domów indywidualnych w Polsce, to jest ponad 400 systemów ciepłowniczych. Żeby coś zmienić musimy mieć bardzo jasną, bardzo konkretną politykę. Ja tą politykę bardzo chętnie zrobię. Natomiast mamy również dyskusję na temat środków do przeprowadzenia tej transformacji. I tutaj mamy bezprecedensowy - jeżeli chodzi o skalę środków - program "Czyste powietrze". Ale mamy również dyskusję wewnątrz Unii Europejskiej na temat nowego budżetu unijnego 2020-2027 i moją rolą będzie również bycie adwokatem naszych wyzwań w kontekście budżetu unijnego i solidarności europejskiej. Z tym "Czystym powietrzem" to chyba tak nie końca wyszło, ale o tym może już w internecie porozmawiamy. Ja mam tutaj grafikę pokazującą ile plastiku zużywa administracja rządowa. To jest prawie 40 tys. kilogramów rocznie plastikowych torebek, sztućców. Jaka jest szansa, żeby tego też nie było za rok? O połowę albo jeszcze więcej. - Ja jestem bardzo mocno uwrażliwiony na tę problematykę, ponieważ bylem twarzą Międzynarodowej Konwencji ds. Zmian Klimatu. Tam bardzo dużo dyskutowaliśmy na temat tego, jak w praktyce dawać przykład, jeżeli chodzi o administrację, jeżeli chodzi o funkcjonowanie tych wielkich ciał. Jak rozmawiałem z moimi kolegami w ministerstwie odpowiedzieli mi: Tak, my możemy też dołożyć się swoją skromną - nie cegiełkę w tym przypadku - siateczkę. (Bawełniane - przyp. RMF24.pl) można wykorzystać ją na różne sposoby. Ale nie robił pan tego sam? Czy żona? - Niestety, przecenia pan moje możliwości manualne, ale małżonka jest pod tym względem dużo bardziej uwrażliwiona. I chce pan powiedzieć, że u pana w ministerstwie wszyscy używają takich siateczek, idąc na zakupy? - Ja jestem bardzo dumny, obejmując ten resort i z większości pracowników obecnego ministerstwa, dlatego, że to są ludzie niesłychanie świadomi i niesłychanie zaangażowani. Wielu z nich przyjeżdża na rowerach i wielu z nich swoim codziennym życiem świadczy o tym, że my musimy dokonać pewnego cywilizacyjnego przełomu. Więc to jest taki drobny przykład. Inny przykład - w charakterze ciekawostki: nie wiem, czy pan redaktor wie, na dachu ministerstwa środowiska są ule. Wiem. W Sejmie też są ule. Podobno miód z dachów miejskich jest nawet lepszy niż ten ze wsi, dlatego że w Warszawie czy w dużych miastach nie ma środków ochrony roślin. Panie ministrze, mamy taki weekend, że dzisiaj na Podkarpaciu może być nawet 17 stopni. Jest połowa listopada. Wenecja walczy z wielką wodą, Francja walczy ze śniegiem. To jest normalne czy nienormalne, że pogoda tak wariuje? - Niewątpliwie dostrzegamy anomalie i dostrzegamy nieregularności pogodowe, które są efektem bardzo wielu różnych zmian klimatycznych o bardzo głębokim charakterze. Mamy podgrzewanie części planety, mamy zmianę prądów morskich, która za tym idzie. Mamy bardzo wiele różnych fenomenów, które wpływają na przykład... Ile w tym człowieka, a ile w tym natury, na co my, ludzie, nie mamy wpływu? - My jako Polska jesteśmy częścią międzynarodowego panelu do spraw zmian klimatycznych. I tam naukowcy z całego świata opracowali taki raport, w którym dokładnie pokazują wpływ człowieka na te zmiany. W związku z tym, nie możemy unikać naszej odpowiedzialności jeżeli chodzi o naszą planetę. No to ci, którzy walczą z ociepleniem klimatu, w ogóle ze zmianą klimatu, tacy jak Greta Thunberg, to są osoby, które pana trochę śmieszą? Czy to są prorocy, którzy pokazują nam dzisiaj, co trzeba zrobić żebyśmy, jako cywilizacja, przeżyli? - Młodzi zawsze mają pewien przywilej w stosunku do dorosłych takiego przekazu, który może z naszej perspektywy wyglądać jako uproszczony albo w pewnym sensie nawet irytować. Niemniej jednak sama obecność młodych i niesłychane zaangażowanie młodego pokolenia w tę problematykę klimatyczną... Trochę pan ucieka od odpowiedzi. Zaprosiłby pan Gretę Thunberg do ministerstwa, do Polski, żeby z nią porozmawiać? - Ja powiem więcej - ona zaczęła w ogóle swoją podróż, że tak powiem i swoją przygodę z klimatem, na COP24 w Katowicach. Więc ja ją zaprosiłem do Katowic. I co mówiła? - Mówiła mniej więcej to, co potem było przedmiotem już takiego bardziej medialnego przekazu z jej strony - że niezbędne jest podjęcie natychmiastowych działań. Tutaj ta młodość bardzo szybko idzie w kierunku bardzo takich zero-jedynkowych postulatów. Kurtyka: Do 2021 roku znikną plastikowe opakowania - Chcemy, żeby wszystkie strumienie odpadów były w sposób jednoznaczny, począwszy od producenta, skończywszy na wysypisku albo recyklingu, mierzalne. Żeby żadne odpady nie ginęły w wirtualnej sieci - powiedział minister klimatu Michał Kurtyka w internetowej części Gościa Krzysztofa Ziemca. Minister zadeklarował też, że będzie chciał zwiększyć odpowiedzialność producentów za produkcję odpadów. - Będę wychodził z inicjatywą do środowisk producenckich i stowarzyszeń, żebyśmy porozmawiali, jak możemy rozszerzyć odpowiedzialność producenta, żeby ograniczyć u źródła produkcję odpadu czy opakowania - powiedział. Kurtyka zapowiedział też koniec plastikowych opakowań: - Będziemy wprowadzać europejską dyrektywę dotyczącą jednorazowych opakowań plastikowych i w perspektywie 2021 r. one powinny zniknąć. Krzysztof Ziemiec zapytał też swojego gościa o samochody elektryczne. Michał Kurtyka jest autorem "Planu Rozwoju Elektromobilności", który zakładał, że do 2025 roku po polskich drogach będzie jeździć milion samochodów elektrycznych. Dziś w Polsce zarejestrowanych jest niewiele ponad 4 tys. "elektryków". - Jestem gorącym fanem tego, żebyśmy cel miliona samochodów elektrycznych utrzymali - powiedział minister klimatu, i dodał - "moja hipoteza jest taka, że rozwój elektromobilności w Polsce będzie odbywał się według krzywej wykładniczej. Tzn. jeżeli jakiś fenomen się odbywa, to startuje z bardzo małego poziomu i potem następuje amplifikacja".