Akcja, do której doszło w godzinach wieczornych, całkowicie sparaliżowała ruch na głównej arterii ukraińskiej stolicy, Chreszczatyku, i zakończyła się przepychankami milicji z dziennikarzami i przypadkowymi przechodniami. W jej wyniku "Berkut" skonfiskował jedno pudło z T-shirtami. "Zachowanie milicji symbolizuje działalność człowieka o nazwisku Janukowycz, który, żegnany okrzykami "Dziękujemy mieszkańcom Donbasu", będzie kiedyś uciekał z tego kraju" - powiedział PAP Ołeksandr Danyluk z popierającego sprzedawców koszulek ruchu społecznego Wspólna Sprawa. Hasło, z którym walczą władze Ukrainy, stało się popularne dzięki kibicom klubu piłkarskiego Dynamo Kijów. Na początku sierpnia, podczas meczu z Karpatami Lwów, na cały stadion wykrzykiwali oni po rosyjsku "Spasibo żytieliam Donbassa za priezidienta pidorasa" ("Dziękujemy mieszkańcom Donbasu za prezydenta (...))". Donbas to zagłębie węglowe na wschodniej Ukrainie, gdzie urodził się i wychował prezydent Janukowycz. Gdy nagranie z meczu trafiło do internetu i stało się popularne w sieciach społecznościowych, zaczęły je publikować media. Sprawą zainteresowały się wtedy służby specjalne, co tylko wzmogło ciekawość dziennikarzy. Medialny szum wokół hasła skłonił kijowskiego biznesmena Denysa Ołejnikowa do wyprodukowania próbnej partii koszulek z napisem "Dziękujemy mieszkańcom Donbasu". Gdy jego firma ogłosiła, że ma zamiar je sprzedawać, do Ołejnikowa zadzwonił klient, który zamówił kilkadziesiąt T-shirtów z symboliką Euro 2012. Biznesmen przyjął zamówienie, jednak nie zdążył przystąpić do jego realizacji, kiedy na progu jego firmy pojawiła się milicja. Ołejnikow został oskarżony o bezprawne wykorzystywanie własności intelektualnej UEFA, ale udało mu się udowodnić, że koszulki z logo Euro 2012 zostały podrzucone. "Przyszliśmy tu dzisiaj sprzedawać koszulki, bo chcieliśmy sprawdzić, czy w rozpowszechnianiu hasła "Dziękujemy mieszkańcom Donbasu za Ananasa" może być jakaś polityka, czy nie. Okazało się, że jest" - powiedział dziennikarzom Ołejnikow po przeprowadzonej przez "Berkut" akcji. Doszło do niej w momencie, gdy współpracownicy Ołejnikowa przyszli w czwartek wieczorem na centralny plac Kijowa Majdan Niepodległości. Miejsce to jest znane z czasów wymierzonej w Janukowycza pomarańczowej rewolucji. Stanowisko, gdzie sprzedawano koszulki z obraźliwym dla prezydenta napisem, zostało otoczone ścisłym kordonem ubranych w kamizelki kuloodporne milicjantów. Chwycili oni pudło z koszulkami i biegiem zaczęli je nieść do swojego samochodu. Zgromadzony tam tłum próbował odebrać pudło, wykrzykując przy tym "złodzieje". Funkcjonariusze "Berkuta", którzy bronili swej zdobyczy brutalnie rozpychając ludzi - w tym przypadkowych przechodniów - wkroczyli wówczas na ulicę, co spowodowało ogromny korek w centrum Kijowa. Władze Ukrainy krytykowane są w ostatnim czasie za odchodzenie od standardów demokracji. Przejawia się to m.in. w areszcie byłej premier Julii Tymoszenko, oskarżonej o nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 r. Zachód uważa, że sprawa ta ma wymiar polityczny i jest wyrazem walki z opozycją. Władze w Kijowie temu zaprzeczają. Z Kijowa Jarosław Junko Jak łatwo się domyślić, hasło stało się internetowym memem i doczekało mnóstwa przeróbek.