Posiedzenie parlamentu tureckiego zwołane zostało w związku z kurdyjskim referendum niepodległościowym, które zaplanowane jest na 25 września. Przyjęta decyzja ma stanowić, według tureckich deputowanych, sygnał dla władz irackiego Regionu Kurdystanu, że Ankara gotowa jest do interwencji zbrojnej. Turcja zwiększyła koncentrację swoich wojsk na granicy z Irakiem. Pretekstem są ćwiczenia, ale jest to również wyraźna demonstracja siły, której celem jest przekonanie Kurdów, by odwołali referendum. Tureckie oddziały znajdują się też na terenach kontrolowanych przez Kurdów w Iraku, m.in. w bazie Baszika, w prowincji Niniwa. W czasie debaty parlamentarnej jedynie deputowani kurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) opowiedzieli się przeciwko przyjęciu uchwały o przedłużeniu mandatu. Rzecznik tej partii Osman Baydemir, w emocjonalnym przemówieniu transmitowanym na żywo przez media kurdyjskie, oskarżył władze tureckie o "otwartą deklarację wojny przeciwko 40-milionowemu narodowi kurdyjskiemu". Wezwał również do wznowienia negocjacji pokojowych z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), z którą walki prowadzi armia turecka. W odpowiedzi deputowany rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Naci Bostanci zarzucił Baydemirowi związki z terroryzmem. W tym samym czasie w Ankarze trwały rozmowy szefów sztabów armii irackiej oraz tureckiej - gen. Otmana al-Ganmiego i gen. Hulusiego Akara. Po ich zakończeniu podano jedynie, że ich tematem było "nielegalne referendum" w Regionie Kurdystanu i konieczność utrzymania jedności terytorialnej Iraku. Zapowiedziano również, że wkrótce odbędzie się trójstronne spotkanie szefów sztabów armii tureckiej, irackiej oraz irańskiej w tej sprawie. Ma ono mieć miejsce przed zaplanowaną na 4 listopada nadzwyczajną wizytą prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana w Iranie. Jej powodem jest również kurdyjskie referendum niepodległościowe. W sobotę do Bagdadu udała się delegacja kurdyjska. Celem tej wizyty było wyjaśnienie irackiemu rządowi motywacji władz Regionu Kurdystanu dotyczącej organizacji referendum oraz podkreślenie otwartości na dialog z Bagdadem po przeprowadzeniu głosowania. Kurdowie spotkali się jednak wyłącznie z przedstawicielami szyickiego Sojuszu Obywatelskiego. Po spotkaniu strony pozostały przy swoich przeciwstawnych stanowiskach. Premier Iraku Hajdar al-Abadi odmówił natomiast spotkania się z delegacją kurdyjską. Władze Iraku uznają referendum za nielegalne i żądają jego odwołania. W sobotę pojawiły się również informacje o odwołaniu referendum w Kirkuku oraz o tym, że część kierownictwa Patriotycznej Unii Kurdystanu (PUK) opowiada się za przyjęciem alternatywy zaproponowanej przez USA i rezygnacji z referendum. PUK to jedna z trzech największych partii w Regionie Kurdystanu. Informacje te zostały jednak szybko zdementowane. W szczególności gubernator Kirkuku Nedżmetin Karim oraz rzecznik PUK w Kirkuku Saddi Pira podkreślili, że referendum na pewno odbędzie się w tym mieście i prowincji. Przeprowadzenie plebiscytu niepodległościowego na tym terenie wzbudza największe emocje, gdyż Kirkuk, który nie należy do Regionu Kurdystanu, jest bogaty w ogromne złoża ropy i gazu. Tymczasem w stolicy Regionu Kurdystanu Irbilu panuje atmosfera przedreferendalnego entuzjazmu. Miasto tonie we flagach kurdyjskich i plakatach wzywających do głosowania za niepodległością. Widać jednak również większą niż zwykle obecność policji i służb bezpieczeństwa na ulicach w centrum tego miasta. Z Irbilu Witold Repetowicz