Przed wjazdem do sieci Chick-fil-A tworzyły się korki po tym, jak 630 tys. ludzi zadeklarowało na Facebooku swój udział w Dniu Szacunku dla Chick-fil-A. - Właśnie kupiłem kurczaka i teraz mój samochód wypełnia zapach wolności - powiedzał Steve z Florydy na antenie popularnej, konserwatywnej audycji radiowej prowadzonej przez Mike'a Huckabee, twórcy pomysłu wsparcia dla poglądów właścicieli sieci. - Samochody są wszędzie. Wszyscy przyszli tutaj dla Chik-fil-A, wolności i chrześcijaństwa. To piękna rzecz - mówiła na antenie Vicky. Rodzinna sieć posiadająca 1600 punktów sprzedaży głównie w południowych stanach USA, tzw. Pasie biblijnym, w równym stopniu słynie z kultywowania chrześcijańskich wartości, co z kanapek z kurczakiem. W niedzielę jej restauracje są zawsze zamknięte. W połowie lipca aktywiści organizacji gejowskich odkryli, że rodzina właścicieli Chik-fil-A przekazała 5 mln dolarów na kampanię przeciwko małżeństwom tej samej płci. Właścicele nie poprzestali na otwartym przyznaniu się do winy. - Naród amerykański, uznając związki partnerskie, naraża się na boskie potępienie - powiedział prowadzonemu przez babtystów radiu Dan Cathy, prezydent sieci. Dzisiaj do kontrofensywy ruszają organizacje gejów i lesbijek, które na piątek zaplanowały Narodowy Dzień Pocałunków przed restauracjami sieci. Na Facebooku swoją obecność potwierdziło 11 tys. osób. - Grupy normalnych, przeciętnych, zwykłych ludzi, którzy akurat są gejami i lesbijkami, będą się całować, tulić i trzymać za ręce. Chcemy pokazać im, że twardo stoimy za tym, w co wierzymy - powiedział telewizji ABC News Marci Alt, który organizuje to wydarzenie przed Chik-fil-A w Atlancie. Ze słów drugiej strony konfliktu wynika, że też chodzi im o to, by pokazać, iż twardo stoją za tym, w co wierzą. - Nie twierdzimy, że jesteśmy biznesem tylko dla chrześcijan. Ale jako organizacja staramy się podążać za słowami Biblii. Jesteśmy biznesem rodzinnym prowadzonym przez rodzinę, w której wszyscy pozostajemy w związku z naszymi pierwszymi żonami - powiedział na antenie radia Cathy. W reakcji na słowa i czyny Cathy'ego firma twórcy mupetów wycofała ze sklepów sieci maskotki z Kermitem i Świnką Piggy, a burmistrzowie kilku dużych miast, m. in. Bostonu, Chicago i San Francisco wyrazili się w nieprzychylnych słowach o firmie. - Najbliższy punkt Chich-fil-A jest 40 mil od granicy miasta San Francisco. Radzę im nie podchodzić ani krok bliżej - napisał na swoim Tweeterze burmistrz San Francisco Edwin Lee. Inny punkt widzenia tej sprawy wyraził w audycji radiowej burmistrz Nowego Jorku Michael R. Bloomberg. - Żaden rząd, czy to miejski, stanowy czy federalny, nie powinien przyglądać się czyimś poglądom, żeby zdecydować, czy ma prawo tutaj żyć, prowadzić biznes czy pracować - powiedział. Po wakacjach Sąd Najwyższy USA ma rozważyć, czy związki partnerskie, obecnie legalne w 6 stanach, nie są sprzeczne z konstytucją. Tłum i opr. ML