Kultura żeglowania Etykieta jachtowa sugeruje żeglarzom, jak powinni zachowywać się na pokładzie jachtu i w porcie. Zasady te wywodzą się z wielowiekowej tradycji żeglarskiej i choć nie są spisanym prawem, wilki morskie przywiązują do nich szczególną wagę. Niestety, normy te są coraz częściej ignorowane przez rosnącą liczbę amatorów "łódek", nad czym ubolewa wielu żeglarzy. Kluczowe zasady dotyczą przede wszystkim wyglądu załogi i jachtu oraz kulturalnego zachowania w stosunku do innych. I tak na przykład, wpływając do portu należy mieć na sobie ubranie, a nie kostium kąpielowy, jacht powinien być wypolerowany, a liny zwinięte. Ważna jest także etykieta flagowa, czyli wytyczne, kiedy bandera powinna być podniesiona, a kiedy opuszczona. Na wodach międzynarodowych niedopilnowanie tych kwestii może zostać ukarane grzywną. Do ciekawostek etykiety flagowej należy salutowanie banderą, które odbywa się podczas mijania innego statku i polega na opuszczeniu bandery do połowy masztu. Wspólny język wilków morskich Dzięki specjalistycznej terminologii żeglarskiej bardzo szybko odróżnimy żeglarza od osoby niemającej pojęcia o tej dyscyplinie. Aby zrozumieć takie słowa, jak "sztag", "szekla" czy "kipa", większość z nas musi zajrzeć do słownika terminologii żeglarskiej. Miłośników żeglarstwa łączy wiele pojęć, dla nich zupełnie oczywistych, które dla "szczura lądowego" są zupełnie niezrozumiałe. Przykładem może być legendarna kraina szczęścia Fiddler's Green czy Hilo, miejsce, do którego trafiają dusze żeglarzy po śmierci. Część słownictwa żeglarskiego różnymi drogami przeniknęła do języka potocznego. Określenia, takie jak keja czy skala Beauforta, są powszechnie znane dzięki szantom. Bocianie gniazdo czy przywitanie "Ahoj!" też jednoznacznie kojarzą się z żeglarstwem. Do kultury powszechnej przeszedł również sygnał s.o.s., który dosłownie oznacza: "ratujcie nasze dusze", z ang. Save Our Souls. Wiele osób może jednak zaskoczyć fakt, że znajomość alfabetu Morse'a nie jest już obowiązkowa na statku, co wynika z pojawiania się na pokładzie m.in. telefonów satelitarnych. Za tych, co na morzu Czy jest alkohol, który bardziej kojarzy nam się z żeglarstwem niż rum? Trunek, który zastąpił dość szybko psujące się piwo, faktycznie należał do ulubionych wyskokowych napojów żeglarzy. Kapitanowie statków zauważyli jednak, że alkohol nie sprzyjał pracowitości załogi i był powodem wielu awantur pokładowych. Sposobem na ograniczenie spożycia rumu na statku okazało się rozcieńczanie go wodą, przez co powstał grog, napój w wielu krajach popularny do dziś. Co ciekawe grog mieszano z sokiem z cytryny lub limonki, który dostarczał marynarzom dzienną porcję witaminy C, chroniąc ich przed szkorbutem. Przesąd głosi, że podczas wznoszenia toastu na okręcie nie należy stukać się szklankami, gdyż przy każdym dźwięku ulatuje jedna dusza żeglarza. Obowiązkowo należy wypić kolejkę za tych, co na morzu, a kapitan, jako najważniejsza osoba na pokładzie, pierwszy wznosi toast i zaczyna posiłek. Obecnie picie na statku podczas rejsu jest zabronione, a pijanemu sternikowi grozić może utrata patentu. Żeglarskie rytuały przejścia Kolejnym ciekawym zwyczajem żeglarskim jest barwny chrzest morski, łączący elementy pogańskie i chrześcijańskie. Należy on do ulubionych zwyczajów żeglarzy, którzy czasem kilka dni przygotowują się do przekroczenia ważnego punktu na swoim szlaku, np. równika lub koła podbiegunowego. Załoga szykuje stroje i różnego rodzaju mazidła, którymi zostają nasmarowani nowicjusze. Wśród postaci, które pojawiają się na okręcie tego dnia, znajduje się mitologiczny Neptun z małżonką i całym dworem, którego skład może być bardzo różny w zależności od fantazji żeglarzy oraz położenia geograficznego statku. Pojawiają się tam nimfy, diabeł, a nawet niedźwiedź polarny. Ochrzczonym marynarzom wręcza się certyfikat oraz nadaje imię, może to być np. nazwa gwiazdy, jakiegoś gatunku ryb lub przyrządu nawigacyjnego. Morskie przesądy Przesądy żeglarskie czasem wydawać się mogą dość zaskakujące, ale genezy większości z nich należy szukać w dawnych zwyczajach żeglarskich, które następnie przerodziły się w wierzenia. Najbardziej rozpowszechnionym przesądem jest ten wróżący śmierć marynarzowi na morzu, gdy ktoś zapali papierosa od świeczki. Pochodzenie przesądu nie jest do końca jasne, ale jedną z możliwości dostarcza podanie kaszubskie. Dawniej, gdy rybacy nie wracali po zmroku do domu, zapalano ogniska i świeczki w oknach, które miały ułatwić im powrót, a zakłócenie płomienia mogło spowodować zaginięcie rybaka. Kolejny marynarski przesąd głosi, że gwizdanie na statku może sprowadzić sztorm. Niegdyś załodze za pomocą różnych melodii gwizdka przekazywano komendy, a gwizdanie dla przyjemności mogło wprowadzać marynarzy w błąd. Do dziś bardziej przesądni żeglarze w czasie długotrwałej ciszy na morzu gwiżdżą, aby przywołać zmianę pogody. Gdy załogę nękały nieszczęścia, sztormy lub brak wiatru w żaglach, wierzono, że to z powodu niespłacenia długów portowych lub zabicia albatrosa. Kłopoty powodować może też wywieszenie bandery do góry nogami, więc takich przypadków załoga stara się unikać. Kiedyś sygnał ten oznaczał po prostu, że coś niepokojącego dzieje się na pokładzie. Dawno temu panował również przesąd, że kobieta na pokładzie żaglowca przynosi pecha. Na szczęście ten zabobon odszedł już w zapomnienie, a kobiety stały się równoprawną częścią załogi.