Kuczma, który uczestniczył w szczycie WNP w Mińsku, nie powiedział, o służby jakich państw może chodzić, ale obecny przy tej rozmowie prezydent Gruzji Eduard Szewardnadze zaznaczył, że "tego można się domyślić". Ta wypowiedź potwierdza opinie miejscowych obserwatorów, którzy przypuszczają, że zdobycie taśmy z nagraniami rozmów pomiędzy Kuczmą, szefem jego administracji Wołodymyrem Łytwynem i szefem MSW Jurijem Krawczenką raczej nie byłoby możliwe bez pomocy zachodnich lub rosyjskich służb specjalnych. W grę może też wchodzić "zdrada" pracownika ukraińskich służb specjalnych. Występując w miniony wtorek w parlamencie z oskarżeniami przeciwko prezydentowi, opozycyjny deputowany Ołeksandr Moroz powiedział, że taśmę przekazał mu oficer Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i jest gotów potwierdzić autentyczność nagrania w sądzie. W Kijowie mówi się, że oficer prawdopodobnie przebywa na Zachodzie. Temu jednak zaprzeczają przedstawiciele SBU, którzy w czwartek poinformowali, że wszyscy ich podopieczni, którzy zajmują się obsługą prezydenckich pomieszczeń, znajdują się w kraju. Wczorajsza wypowiedź Kuczmy, to jego pierwsza osobista reakcja na wtorkowe rewelacje Moroza. Odnosząc się do obecnej sytuacji powiedział też, że "bywały czasy ciężkie, ale nie było podlejszych". Komisja do walki z przestępczością zorganizowaną zwróciła się do OBWE z prośbą o przeprowadzenie niezależnej ekspertyzy przekazanej jej przez Moroza taśmy. Deputowani chcą też, by na Zachodzie dokonano ekspertyzy ciała, które znaleziono pod Kijowem 3 listopada. Istnieje podejrzenie, że to trup porwanego 16 września w Kijowie Georgija Gongadze. Ukraińska milicja nie jest w stanie lub nie chce przeprowadzić takiej ekspertyzy. Ciało jest bez głowy i ustalenie tożsamości zwłok bez specjalnych badań nie jest możliwe. Deputowany Moroz występując wczoraj w parlamencie dał do zrozumienia, że jest w posiadaniu innych dowodów, które świadczą, że prezydent Kuczma ma związek ze zniknięciem Gongadze. Jednocześnie uchylił się od odpowiedzi, czy chodzi o nagrania wideo. Moroz podkreślił też, że praktycznie żaden z polityków nie zaprzecza autentyczności wspomnianej taśmy, wszyscy koncentrują się na tym, że wszczęta przez niego wojna z prezydentem zakończy się "polityczną śmiercią Moroza", gdyż żadna ekspertyza nie jest w stanie potwierdzić, że nagrania są prawdziwe. Obserwatorzy w Kijowie są przekonani, że jak na razie najważniejszym politycznym następstwem rewelacji Moroza (oprócz skandalu międzynarodowego) jest odsunięcie w czasie dymisji rządu Wiktora Juszczenki. Jego następcą - podobno - miał być szef MSW Krawczenko, czyli jeden z "bohaterów" wywołanej przez Moroza afery. W powszechnej opinii przyczyną zniknięcia Gongadze był jego krytyczny stosunek do władz państwowych, czemu dawał wyraz na łamach redagowanej przez siebie internetowej "Ukraińskiej prawdy".