41-letni dysydent powiedział, że fizycznie nie czuje się najlepiej, ale pod względem psychicznym bardzo dobrze. Wyjaśnił, że został zwolniony warunkowo w oczekiwaniu na wyrok za "zakłócanie porządku publicznego", który ma zostać ogłoszony w nieokreślonym terminie. - Powiedzieli mi, że moje działania, to, co finansuję i organizuję, jest wymierzone w rewolucję, co zakłóca porządek publiczny, i jeśli będę kontynuował, proces zostanie przyspieszony i wrócę do więzienia - powiedział Ferrer. Jak dodał, władze postawiły mu ultimatum: jeśli zadeklaruje, że zostanie w domu, proces zostanie zawieszony. - Będę kontynuował - oświadczył. Jose Daniel Ferrer został aresztowany 2 kwietnia w prowincji Santiago de Cuba wraz z ok. 40 innymi opozycjonistami, których uwolniono po kilku dniach aresztu. Opozycjoniści manifestowali przeciwko aresztowaniu innego dysydenta, który w czasie wizyty papieża na Kubie, pod koniec marca, wznosił antyreżimowe okrzyki. Ferrer, który jest przewodniczącym nielegalnego Patriotycznego Związku Kuby, był w grupie 75 opozycjonistów aresztowanych w marcu 2003 roku i skazanych na długie kary więzienia. Dwaj ostatni z tej grupy, w tym Ferrer, został zwolnieni pod koniec marca 2011 roku. Większość odzyskała wolność - na mocy porozumienia z miejscowym Kościołem katolickim - pod warunkiem wyemigrowania do Hiszpanii; podobnie jak innych 10 dysydentów Ferrer jednak odmówił wyjazdu z Kuby. Benedykt XVI odwiedził Kubę w dniach 26-28 marca.