Partyzanci Hakkaniego dokonali w niedzielę ataków na parlament, biura ONZ i NATO, ambasady Wielkiej Brytanii i Niemiec w Kabulu. W zeszłym roku zaatakowali hotel "Intercontinental", a także ambasadę USA, kilka lat temu - przeprowadzili zamach na ambasadę Indii. "Myślę, że Kabul atakują wciąż ludzie Hakkaniego - powiedział w niedzielę ambasador USA w Kabulu Ryan Cocker. - Talibowie są na to za słabi". Już od ponad ćwierć wieku dobiegający dziś siedemdziesiątki Dżalaluddin Hakkani cieszy się w Afganistanie sławą jednego z najpotężniejszych i najokrutniejszych partyzanckich dowódców. Wojenną karierę zaczął pod koniec lat 80., gdy jako mułła przyłączył się do zbrojnego powstania muzułmańskich radykałów przeciwko komunistom, którzy, dokonując zbrojnego przewrotu, obalili króla i przejęli władzę w Kabulu. Gdy w grudniu 1979 r. na pomoc komunistom do Afganistanu wkroczyła armia radziecka, Hakkani przystał do partyzantki. Szybko zdobył sławę jednego z najdzielniejszych i najlepszych komendantów obok Ahmada Szaha Massuda, Ismaila Chana, Gulbuddina Hekmatjara i Abdula Haka. Błyskawicznie stał się faworytem Pakistanu i Amerykanów, wspierających afgańskich partyzantów w wojnie przeciwko armii radzieckiej. Hakkani dostawał najwięcej dolarów i karabinów, dostał też pierwsze przenośne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych Stinger. Przyjmował do swojego wojska także arabskich ochotników z Osamą bin Ladenem na czele. Zachwyceni Hakkanim Amerykanie zapraszali go do Białego Domu, a senator Charlie Wilson z Teksasu, który w latach 80. najbardziej zabiegał o to, by Ameryka pomagała mudżahedinom (Tom Hanks zagrał go w filmie "Wojna Charliego Wilsona"), nazwał Hakkaniego "uosobieniem dobra i zalet". Po wycofaniu armii radzieckiej w 1989 r. i upadku komunistycznego rządu w Kabulu w 1992 r. Hakkani został zaproszony do koalicyjnego rządu mudżahedinów i objął posadę ministra sprawiedliwości. Kiedy jednak mudżahedini wywołali wojnę domową o władzę i łupy, Hakkani złożył dymisję, wyjechał do rodzinnej Paktii i jako jeden z nielicznych wielkich komendantów nie wziął udziału wojnie. Kres wojnie domowej położyli w 1996 r. talibowie, którzy podbili cały kraju i zaprowadzili własne rządy. Hakkani przystał do nich jeszcze w 1994 r. wraz z podległą mu Paktią. W rządzie talibów został ministrem ds. pogranicza. We wrześniu 2001 r., gdy po terrorystycznych zamachach na Nowy Jork i Waszyngton Amerykanie szykowali się do inwazji na Afganistan, przez Pakistańczyków przekazali Hakkaniemu propozycję nie do odrzucenia - jeśli zerwie z talibami i Osamą, będzie mógł się ogłosić się afgańskim prezydentem. Afgańczyk odmówił. Ranny w amerykańskim nalocie, wyjechał do Północnego Waziristanu, pasztuńskiej krainy po pakistańskiej stronie granicy, gdzie wylizawszy się z ran, odbudował swoją partyzancką armię. Dziś liczy ona ok. 10 tys. ludzi i w zastępstwie starzejącego się i schorowanego Hakkaniego dowodzi nią jego syn, Siradżuddin. O ile twierdzą talibów jest południe Afganistanu, królestwem Hakkaniego jest afgański wschód i pogranicze z Pakistanem, ziemie zamieszkane przez jego rodzinne plemię Dżadranów i konfederację wschodnich Pasztunów, Ghilzajów, pogardzanych i dyskryminowanych przez Pasztunów zachodnich, Durranich. Pod dowództwem Siradżuddina armia Hakkanich związała się z Al-Kaidą i ze wszystkich partyzanckich armii w Afganistanie najchętniej korzysta z samobójczych zamachów bombowych i bliżej jej do haseł globalnego dżihadu niż afgańskiego nacjonalizmu. Hakkani pozostaje faworytem Pakistanu, który ani myśli słuchać Amerykanów, domagających się, by Islamabad spacyfikował Północny Waziristan i zlikwidował kryjówki Hakkaniego. Nie mogąc liczyć na Pakistan, Amerykanie od kilku lat bombardują Północny Waziristan z bezzałogowych samolotów zwiadowczych. Wojciech Jagielski