Organizacja separatystów baskijskich ETA twierdzi, że nie ponosi odpowiedzialności za zamachy w Madrycie - poinformowała publiczna telewizja baskijska, powołując się na oświadczenie, które otrzymała od tego ugrupowania. Przedstawiciel ETA zatelefonował też do wydawanej w języku baskijskim gazety "Gara", dementując wypowiedzi członków rządu, oskarżających separatystów baskijskich o dokonanie zamachów. ETA "nie ponosi żadnej odpowiedzialności za ataki w Madrycie" - oświadczył. "Gara" informuje o tym na swojej stronie internetowej. Wszystko zdaje się wskazywać, że odpowiedzialność za zamachy w Madrycie ponosi ETA - powiedziała dzisiaj minister spraw zagranicznych Hiszpanii Ana Palacio w wywiadzie dla francuskiego radia Europe 1. Premier Hiszpanii Jose Maria Aznar zapowiedział jednak, że "żadna linia śledztwa nie zostanie wykluczona". Dodał przy tym, że dochodzenie "wkrótce przyniesie owoce". Zapowiedział też upublicznianie wszelkich informacji ze śledztwa. Aznar oświadczył, że "żadna fanatyczna mniejszość" nie odbierze Hiszpanom prawa do głosowania w wyborach. Wyraził przy tym nadzieję, że rozpisane na niedzielę wybory parlamentarne odbędą się w tak normalnej atmosferze, jak to tylko możliwe. To nie ETA? Dziś pojawiły się informacje, że ładunki wybuchowe, jakich użyto w zamachach w Madrycie, były detonowane za pomocą telefonów komórkowych i zawierały miedziane detonatory, których baskijscy separatyści z ETA generalnie nie używają - podała hiszpańska rozgłośnia radiowa. Cadena Ser powołała się na źródła w siłach bezpieczeństwa. Utrzymują one, że bomby, które wybuchły w czterech pociągach zabijając 199 osób, zostały zdetonowane za pomocą telefonów komórkowych, które miały nastawione alarmy na czwartek, na godzinę 7:39. Detonator w ładunku, który nie wybuchł i został znaleziony przez policję, był z miedzi, gdy detonatory, jakich używa ETA są sporządzone z aluminium - podały cytowane źródła. Hiszpańskie MSW nie mogło się na razie odnieść do raportu. Co wskazuje na islamskich fundamentalistów? Wielu amerykańskich ekspertów od terroryzmu jest przekonanych, że za zamachem stoi Al-Kaida lub pokrewne jej grupy ekstremistów islamskich. - Zamach nie pasuje do metod działania stosowanych uprzednio przez (organizację separatystów baskijskich) ETA. Poza tym Al-Kaida określiła niedawno Hiszpanię jako wartościowy cel, więc wiele sugeruje, że sprawcą może być organizacja (Osamy) bin Ladena lub podobne grupy - twierdzi Tom Sanderson, specjalista ds. terroryzmu w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS). Zwrócił on uwagę, że na Al-Kaidę wskazuje m.in. znaleziona przez hiszpańską policję taśma z nagraniem wersów Koranu, która - jak powiedział - "mogła być wprawdzie podrzucona przez ETA lub inne grupy, ale nie wydaje się to prawdopodobne". - Poza tym masowy charakter ataku, którego celem były tysiące ludzi, podłożenie bomb w wielu miejscach jednocześnie z użyciem 10 ładunków dynamitu, a także fakt, że nie było telefonicznego ostrzeżenia przed atakiem, co zawsze ETA robiła - wszystko to sugeruje, że zamachu nie przeprowadzili baskijscy separatyści - dodał Sanderson. Nie uważa on za specjalnie znaczące, że ataku dokonano bezpośrednio przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii. Także Joseb Zulaika, antropolog z Ośrodka Studiów Baskijskich na Uniwersytecie stanu Nevada w Reno, wątpi w udział ETA w zamachu. - ETA nigdy nie atakowała niewinnych cywilów na taką skalę - powiedział Zulaika dziennikowi "Washington Times", przypominając, że celem poprzednich zamachów byli na ogół policjanci lub politycy przeciwni secesji Basków. - Jako akt polityczny byłoby to szaleństwem - dodał. Ekspert wojskowy telewizji Fox News, pułkownik David Hunt, wyraził opinię, że ślady ataku doprowadzą prawdopodobnie do krajów muzułmańskich. - Dowiemy się więcej o sprawcach ataku w Madrycie po zbadaniu, czy zapalnik w znalezionej furgonetce jest jakoś związany z zamachem. Trzeba też szukać śladów ewentualnych tropów w Pakistanie i innych krajach sponsorujących terroryzm, jak Arabia Saudyjska, Jemen, Syria i Iran - powiedział Hunt. Rząd USA stara się na razie nie wskazywać na Al-Kaidę jako sprawcę ataku w Madrycie. - Nie wykluczamy związku Al-Kaidy z eksplozjami. Wywiad amerykański bada taką możliwość - powiedział prasie przedstawiciel administracji zastrzegający sobie anonimowość. Podkreślił on jednak, że przyznanie się Al-Kaidy do ataku jest podejrzane, gdyż w przeszłości siatka ta raczej nie ogłaszała takich oświadczeń po swych akcjach. List grupy związanej z Al-Kaidą Przypomnijmy, że wczoraj w liście nadesłanym do ukazującej się w Londynie arabskiej gazety "Al-Kuds Al-Arabi" grupa używająca nazwy "Brygady Abu Hafs al- Masri" twierdzi, że dokonała "skutecznego uderzenia w centrum Europy krzyżowców i zadała cios jednemu z filarów sojuszu krzyżowców". Zapowiada też ponowne rychłe uderzenie w Amerykę, "gotowe w 90 procentach", z którego "wkrótce będą cieszyć się muzułmanie". Autorzy listu piszą, że nie czują smutku z powodu wielkiej liczby cywilnych ofiar we wczorajszych zamachach, które nazywają "operacją pociąg śmierci". Usprawiedliwiają krwawą masakrę w Madrycie "śmiercią naszych dzieci, kobiet i starców w Afganistanie, Iraku, Palestynie i Kaszmirze". Ostatnie zamachy nazywają "częścią wyrównywania starych rachunków z Hiszpanią, krzyżowcem i sojusznikiem Ameryki w jej wojnie przeciwko islamowi". Zdaniem obserwatorów arabskich, uwaga o "starych rachunkach" może mieć związek z aresztowaniem licznych domniemanych terrorystów z Al-Kaidy po zamachach 11 września 2001 r. w USA, może być też historyczną aluzją do wypędzenia arabskich zdobywców z Hiszpanii w XV wieku. Nazwa "Abu Hafs al-Masri" odnosi się do konkretnej osoby - jednego z dowódców wojskowych Al-Kaidy, zabitego podczas amerykańskich bombardowań w regionie Tora Bora w Afganistanie w 2001 roku. Terrorysta ten, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Mohammed Abdel Aziz al-Gauhari, swego czasu policjant w Egipcie, miał być faktycznie człowiekiem nr 2 w hierarchii Al-Kaidy. Egipskie służby bezpieczeństwa uważały go za głównego architekta zamachów organizacji Osamy bin Ladena począwszy od połowy lat 90. Był też jednym z najbardziej poszukiwanych terrorystów przez USA, które wyznaczyły za niego nagrodę 25 mln dolarów. List z przyznaniem się do zamachów mało wiarygodny? - Grupa, która wczoraj wieczorem w imieniu Al-Kaidy przyznała się do zamachów Madrycie, już w przeszłości wykazywała, że nie jest autentyczna ani wiarygodna - twierdzi tymczasem telewizja CNN, cytując opinię ekspertów służb wywiadowczych. Według źródeł wywiadowczych, "Brygady Abu Hafs al-Masri" nie przemawiają w imieniu Al-Kaidy, nie ma też pewności, czy w ogóle istnieją, gdyż w rzeczywistości może chodzić o "jedną osobę z komputerem i faksem". Ta sama grupa przyznała się np. do odpowiedzialności za wielką awarię energetyczną w USA latem ubiegłego roku, co okazało się nieprawdą. Z kolei w ubiegłym tygodniu zaprzeczała roli Al-Kaidy w eksplozji samochodu-pułapki w Iraku, gdy akurat w tym przypadku służby wywiadowcze dopatrywały się udziału grupy związanej z Al- Kaidą. Według CNN, eksperci już w przeszłości sugerowali, że "Brygady Abu Hafs al-Masri" są bardziej zainteresowane prowadzeniem wojny propagandowej, niż ujawnianiem, kto rzeczywiście stoi za zamachami.