"Wysyłając czołgi do Gruzji Kreml stworzył własny precedens: kto nie słucha Moskwy, będzie okupowany" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jak ocenia dziennik, także Zachód dostał nauczkę: "Rekonstrukcja rosyjskiej strefy wpływów jest ważniejsza dla moskiewskiego "duumwiratu" niż utrzymanie strategicznego partnerstwa". "Sueddeutsche Zeitung" nazywa poniedziałkowe uchwały Rady Federacji i Dumy Państwowej "prowokacją". I dodaje, że w dłuższej perspektywie Rosja przegra. "Izolowana Rosja nie będzie się rozwijać ani politycznie ani gospodarczo. Uznanie zbuntowanych prowincji pokaże innym narodom kaukaskim, że separatyzm się opłaca. I wreszcie Rosja zmusi NATO, a może nawet UE, do zgodnego działania, któremu starała się zapobiec" - ocenia "SZ". "Die Welt" ocenia z kolei, że "bez wojska Europa jest bezsilna" wobec poczynań Kremla. "Jedyną rzeczą, jaka skłoniłaby ostatnie kolonialne mocarstwo na europejskim kontynencie do zmiany polityki, byłaby demonstracja siły militarnej. Jednak nikt w Europie nie ma chęci ani zdolności pójść w imię obrony Gruzji na wojnę z atomowym mocarstwem. Czy uczynilibyśmy to dla członków NATO Estonii, Litwy i Łotwy?" - pyta "Die Welt". Według dziennika "Tagesspiegel" groteską jest, że Rosja powołuje się w przypadku Abchazji i Osetii Płd. na precedens Kosowa, którego niepodległość przecież odrzuca. Komentator dziennika zastanawia się, czy przyznając prawo do samostanowienia zbuntowanym regionom Gruzji Moskwa byłaby również gotowa uznać Kosowo, a także zaakceptować wolną wolę byłych republik sowieckich, a obecnie suwerennych państw - takich jak Ukraina i Gruzja - które chcą przystąpić do zachodnich sojuszy.