"Kto by mógł pomyśleć, że tuż obok, na białoruskim progu, może rozpętać się prawdziwa wojna. Bądźmy szczerzy, na słowiańskiej jedności pojawiło się bardzo poważne pęknięcie. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby jak najszybciej uregulować sytuację w naszej (...) bratniej Ukrainie" - oświadczył prezydent. Według Łukaszenki zawsze znajdą się tacy, którzy będą chcieli słowiańskim narodom "pomagać" i "podrzucać różne możliwości walki między sobą". "Niestety nie mogę powiedzieć, że nie wolno nam do tego dopuścić, bo już do tego dopuściliśmy i to trwa. (...) Teraz należy podjąć wszelkie możliwe wysiłki, żeby powstrzymać bratobójczą i krwawą wojnę u naszej południowej sąsiadki Ukrainy" - zaznaczył. Łukaszenka poradził też wszystkim Białorusinom, żeby nie szukali kwiatu paproci, tylko budowali swoje szczęście własnymi rękami. "Będziemy uczciwie pracować, kochać i upiększać swoją ziemię, cenić i strzec bliskich i wychowywać dzieci, to znaczy będziemy lepiej żyć" - oznajmił. Deklaracje Łukaszenki odnośnie Ukrainy różnią się w tonie od rosyjskich. Gratulując Petrowi Poroszence zwycięstwa w majowych wyborach prezydenckich, Łukaszenka zapewnił, że "Białoruś zawsze była i pozostanie dla Ukrainy niezawodnym sąsiadem". Podkreślił też, że na Białorusi nie będą rozmieszczane żadne siły wojskowe, które byłyby wymierzone przeciwko Ukrainie. Wypowiadał się również przeciwko rosyjskiemu planowi federalizacji Ukrainy. Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska