27-letni książę odwiedzi Auckland i Wellington, gdzie otworzy nową siedzibę Sądu Najwyższego. Z Nowej Zelandii uda się z półoficjalną trzydniową wizytą do Australii. Będzie to jego pierwsza zamorska wizyta w charakterze oficjalnego reprezentanta królowej Elżbiety II - co wywołało spekulacje, że będzie coraz bardziej odciążał swą 83-letnią babcię w jej obowiązkach. W podróży nie będzie mu towarzyszyła uważana za jego narzeczoną Kate Middleton. "Na miejscu mamy dwóch innych dygnitarzy doskonale mogących otworzyć sąd - premiera i gubernatora generalnego" - cytuje portal Lewisa Holdena, lidera nowozelandzkich republikanów. Holden wyliczył, że koszty wizyty mogłyby sfinansować 7 operacji wymiany stawu biodrowego. Głową państwa jest w Nowej Zelandii Elżbieta II, reprezentowana przez gubernatora generalnego. Republikanie twierdzą, że po ujawnieniu kosztów wizyty księcia Williama odnotowali wzrost poparcia. Z ostatniego sondażu wynika, iż poparcie dla monarchii deklaruje 48 proc., podczas gdy zwolennikami republiki jest 42 proc. ankietowanych. Nowozelandzki parlament będzie w marcu głosował nad wnioskiem o rozpisanie referendum w sprawie zmiany ustroju i zniesienia monarchii. Wynik głosowania zależy od posłów dwóch małych partii koalicji rządzącej, w tym jednej reprezentującej Maorysów. Nastroje republikańskie są silniejsze w sąsiedniej Australii, gdzie w sondażu z września 59 proc. ankietowanych opowiedziało się za republiką. Jednak referendum w sprawie zniesienia monarchii z 1999 roku przyniosło porażkę zwolennikom republiki, ponieważ nie zdołali się porozumieć w sprawie modelu rządów prezydenckich. Niektórzy Australijczycy mają za złe księciu Williamowi, iż jako honorowy przewodniczący Angielskiego Związku Piłki Nożnej (FA) wspiera zabiegi FA o uzyskanie praw gospodarza piłkarskich mistrzostw świata w 2018 roku, faworyzując Anglię kosztem konkurencyjnego wniosku złożonego przez Australię. Wyprowadzają stąd wniosek, że nie jest bezstronny.