- Obecnie władze nie wtrącają nas już tak często do więzień. Wiedzą, że umieszczanie księży w więzieniach tylko umacnia ich wiarę. Znajdują inne metody, dają nam "słodycze", takie jak imprezy czy wakacje, by sprawić, żebyśmy zanurzyli się w świecie materialnym, gubiąc się na drodze duchowej - powiedział kapłan, który w obawie o przyszłość swojej posługi poprosił o nieujawnianie tożsamości, ani nawet nazwy miasta, gdzie pracuje. Choć duchowny ten znajduje się w strukturach Kościoła oficjalnego, deklaruje lojalność wobec Stolicy Apostolskiej. Kusząc duszpasterzy władzą, pieniędzmi czy zabawą w barach karaoke, władze dają im jak najwięcej okazji do kompromitacji. - Kiedy już mają informacje kompromitujące któregoś z księży, idą do niego i mówią: "Jeżeli będziesz z nami współpracował, zachowamy to dla siebie, jeżeli nie, ujawnimy to, a ty stracisz wszystko" - wyjaśnił, dodając, że urzędnicy wiedzą, jak złamać księży, zakonnice czy biskupów. - Musimy być silni, by opierać się pokusie - powiedział duchowny. Jak zaznaczył, zmiana polityki władz dotyczy przede wszystkim duchownych pracujących w dużych miastach i wynika głównie z rozwoju internetu, który umożliwia szybkie przekazywanie wiadomości, utrudniając władzom brutalne postępowanie z księżmi. Aresztowania księży wciąż jednak się zdarzają, zwłaszcza na słabiej rozwiniętych terenach wiejskich. Głośnym tego przykładem było opisywane przez włoski dziennik "La Stampa" zatrzymanie w 2011 roku w prowincji Shandong (Szantung) czterech duchownych, którzy sprzeciwili się wyświęceniu nieuznawanego przez Watykan biskupa Josepha Huanga. - Nie chodzi tylko o osadzenie w więzieniu. Rząd chce również informacji obciążających innych księży i biskupów. Gdy nadchodzi moment, w którym chce uprzykrzyć im życie, wykorzystuje te informacje - powiedział chiński duchowny. Modlą się w świątyniach kontrolowanych przez władze Chińscy katolicy, których liczbę BBC szacuje na ok. 10 milionów, modlą się w uznanych i częściowo kontrolowanych przez władze świątyniach tzw. Kościoła patriotycznego albo na nielegalnych mszach organizowanych przez niezależny i bliski Watykanowi Kościół podziemny. Oficjalny Kościół cieszy się przywilejami, podczas gdy przedstawiciele Kościoła podziemnego muszą działać w ukryciu. Nie oznacza to jednak, że oba Kościoły są wobec siebie wrogie. - Mamy bardzo dobre relacje z Kościołem podziemnym. Zawsze staramy się im pomagać. Przekazujemy im część Biblii drukowanych przez oficjalne władze Kościoła w Pekinie za pieniądze nadsyłane z zagranicy - powiedział ksiądz, dodając, że w kontaktach z przedstawicielami Kościoła podziemnego musi jednak zachowywać szczególną ostrożność, by władze nie mogły ich zlokalizować. Trwający od dziesięcioleci konflikt Pekinu z Watykanem manifestuje się regularnym wyświęcaniem biskupów bez aprobaty papieża przez podlegające partii komunistycznej Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich (PSKC) lub - jak stało się w tym roku z szanghajskim biskupem Thaddeusem Ma, który wystąpił z szeregów PSKC - odbieraniem rangi biskupiej duchownym aprobowanym przez papieża. Stolica Apostolska potępia takie działania chińskich władz, a wyświęconych bez jej zgody biskupów ekskomunikuje. Chiński ksiądz ocenił postępowanie Pekinu jako próby wywołania wrażenia, że to w jego rękach znajduje się władza nad Kościołem. - Większość nowych biskupów, zanim zostaną wybrani przez rząd, posiada już listy z Watykanu mówiące, że powinni zostać wyświęceni. Ale władze udają, że o tym nie wiedzą, chcąc pokazać, że to one ich wybrały, że to one kontrolują sytuację. Tymczasem zdają sobie sprawę, że nie mogą kontrolować umysłów i serc - wyjaśnił. Kolejną metodą zmniejszania wpływów Kościoła w Chinach jest według niego ograniczanie przyszłym księżom możliwości zdobywania wiedzy w seminariach duchownych, przez co jakość ich posługi jest niższa. - W moim seminarium przedmioty, na które normalnie poświęca się dwa lata, przerabialiśmy w ciągu tygodnia. Nasza wiedza jest niewielka. Rządowi zależy na tym, by nasza wiedza była mała, bo wtedy nasza pewność siebie jest niska i łatwo nami sterować - wyjaśnił. Zaapelował przy tym do Watykanu, by w większym stopniu zainteresował się losem chińskich katolików: - Potrzebujemy możliwości nauki. Potrzebujemy przewodników duchowych. Nie potrzeba nam okazji do wyjazdu za granicę, potrzeba nam nauczycieli tutaj. - Za każdym razem, gdy do Hongkongu przyjeżdża zagraniczny duchowny, przed jego drzwiami ustawia się kolejka ludzi, którzy chcą opowiedzieć o cierpieniach, jakich tutaj doznajemy. Dlaczego Rzym nie może znaleźć sposobu, by coś zmienić? - zapytał chiński ksiądz.